"Wmawiałam sobie, że Adam jest tylko moim przyjacielem, a tak naprawdę kochałam go od lat..."
Pocałunek Adama nie był przyjacielski. Był żarliwy, namiętny...
Fot. 123RF

"Wmawiałam sobie, że Adam jest tylko moim przyjacielem, a tak naprawdę kochałam go od lat..."

"Kiedyś Adam chciał ze mną być, ale ja nie chciałam. A gdy zdałam sobie sprawę, że właśnie on jest mężczyzną moich marzeń, było już za późno! Ożenił się z inną. Czy mieliśmy jeszcze szansę na miłość?" Aśka, 32 lata

Nie lubiłam takich wieczorów. Na zewnątrz szalała zamieć, antena telewizyjna obijała się o rynnę, a obraz na ekranie telewizora zanikał. Na tak długo, że nie dało się obejrzeć komedii romantycznej, na którą się cieszyłam. Otulona w ciepły koc, z lampką wina w ręku, pragnęłam wejść w nierealny świat wykreowany przez amerykańskich filmowców, żeby zapomnieć o swoim świecie. Okropnym, ponurym, złym i samotnym.

Niespodziewanie odwiedził mnie Adam

Zdążyłam się rozebrać, szykując się do snu, kiedy w ciszę wdarł się ostry dźwięk dzwonka. Aż podskoczyłam. O tej porze nikogo się nie spodziewałam. A tak szczerze mówiąc, w ogóle nie spodziewałam się nikogo. Ani o tej porze, ani o innej. Byłam przecież starą panną, której nikt nie kochał i nikt nie chciał. Narzuciłam na siebie szlafrok, związałam go mocno paskiem, wygładziłam włosy i poszłam otworzyć drzwi.
– Adam? – wybałuszyłam oczy. W progu stał mój przyjaciel. Właściwie nie do końca przyjaciel. Właściwie wymarzony facet, ale o tym Adam nie wiedział. Chociaż ogólnie świetnie się dogadywaliśmy, w sprawach sercowych jakoś nam nie szło. W liceum, kiedy on chciał, nie chciałam ja, a potem, gdy już nabrałam ochoty, było za późno. Bo Adam ożenił się z Izabelą. Wyniosła blondyna uważała całą jego paczkę za zgromadzenie durniów i wymusiła na Adamie ograniczenie spotkań.
Tak więc spotykaliśmy się od wielkiego dzwonu i, jak to bywa z bratnimi duszami, nigdy nie mogliśmy się nagadać. Rozumieliśmy się w pół słowa, ale... Tak naprawdę Adam nie wiedział o mnie najważniejszego. I nie mógł się dowiedzieć. Dzwoniliśmy też czasem do siebie w ciągu dnia, żeby zreferować na szybko, co u kogo się dzieje. Za każdym razem, kiedy na wyświetlaczu telefonu pojawiało się jego imię, robiło mi się ciepło na sercu. Ale nigdy nie dałam po sobie poznać, co się ze mną dzieje. Rozmowa toczyła się w zupełnie luźnym, koleżeńskim tonie. A kiedy się kończyła, wpadałam w czarny dół aż do następnej.

Poprosił, bym go przenocowała

– Co ty tu robisz? – rozejrzałam się dookoła, jakby spodziewając się, że zza winkla wyskoczy zaraz rozwścieczona Izabela.
– Przenocujesz mnie? Tylko jedna noc...
Osłupiałam, ale odsunęłam się, żeby zrobić mu przejście.
– Jasne, wchodź. Co się stało, do diabła?
– Izabela wyrzuciła mnie z domu. Właściwie na moje własne życzenie.
– Co takiego?!
Adam wyciągnął zza kurtki butelkę czerwonego wina.
– Muszę to opić.
– Ale mów, co się stało – powiesiłam kurtkę na wieszaku i poprowadziłam Adama do świeżo wysprzątanego salonu.
– Męczyła mnie o dziecko, więc jej w końcu powiedziałem, dlaczego nie chcę go z nią mieć...
– Nie chcesz? Dlaczego? Przecież się ożeniłeś – podałam mu korkociąg i kieliszki.
– To był błąd. Wielki błąd.
Usiedliśmy na kanapie, Adam otworzył wino i napełnił kieliszki.
– Nie kocham jej. Prawdopodobnie nigdy nie kochałem. Coś mi się tam ubzdurało i tyle.
– Nigdy nic nie mówiłeś...
– Nie miałem odwagi przyznać się przed samym sobą.
– Boże... – przeraziłam się tego, co słyszę. I tego, co, słuchając, czuję. To przecież nie był moment na rojenie sobie o nas. Tylko że, kurczę, nie mogłam się powstrzymać.

Wmawiałam sobie, że to tylko przyjaciel...

Zerknęłam na Adama. Tarł wierzchem dłoni dawno niegolony policzek. Miałam ochotę go dotknąć.
– Cierpisz? – zapytałam cicho.
– Cierpię, bo ona cierpi. Ale sam czuję ulgę. Idiotyczne.
– Czy ja wiem...
– Zostanę na jedną noc. Jutro sobie coś zorganizuję.
– Przestań, nie ma sprawy, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
– Najlepszymi – uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Kiedy skończyliśmy rozmawiać, było sporo po północy.
– Pościelę ci na kanapie – podniosłam się.
– Nie chcę robić kłopotu, wystarczy koc.
– Koc zalałam winem.
– Piłaś beze mnie?
– Usiłowałam – roześmiałam się. Adam stał przede mną bez ruchu.
– Asiu...
– Tak?
– Cieszę się, że cię mam, zawsze się cieszyłem – wyznał nieoczekiwanie. I jeszcze bardziej nieoczekiwanie przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił. Mogłabym tak trwać w nieskończoność. Wtulona w gryzący sweter, wdychając zapach wody kolońskiej, czując ciepło mężczyzny, który nie mógł być mój. „Przecież to tylko przyjaciel”, tłukło mi się po głowie. „Przytula mnie jak przyjaciółkę, tylko to...”

Pragnęłam, by ta namiętność trwała wiecznie

Kiedy odnalazł ustami moje usta, wciąż, wbrew faktom, właśnie to sobie powtarzałam. Mimo że pocałunek nie był przyjacielski. Był żarliwy, namiętny, a jednocześnie tak czuły jak żaden inny w cały moim życiu. Przytrzymywał moją głowę i wpijał się w wargi. Potem dotknął włosów i zsunął z nich gumkę. Drugą dłoń wsunął pod szlafrok.
– Adam... – usiłowałam oponować, ale z ust wydobył się tylko szept.
– Asiu...
– Co my robimy? – zapytałam, kiedy wyplątał mnie ze szlafroka i kiedy stanęłam przed nim zupełnie naga. Rozpaczliwie myślałam o tym, że nie zdążyłam wziąć nawet prysznica. Ale Adam nie zwracał uwagi ani na moje pytania, ani już w ogóle na nic.
– Jesteś taka piękna – objął rękoma moje piersi. – Pragnę cię. Zawsze cię pragnąłem...  Pociągnął mnie na dywan.
– Adam, oszaleliśmy – szeptałam kompletnie oszołomiona tym, co się dzieje.
– Asiu... – jęczał mi do ucha Adam. – Jesteś taka cudowna...
Kiedy przenieśliśmy się do sypialni, kochaliśmy się znowu. Gwałtowniej i bardziej zgranie, zaczynając poznawać się nawzajem. Poznawać, mój Boże... Znaliśmy się przecież dobre 15 lat... „Będziemy później żałowali”, pomyślałam, ale nie odważyłam się powiedzieć tego na głos. Nie chciałam, żeby przestał... Pragnęłam, by ta chwila trwała wiecznie.

Byłam nieziemsko szczęśliwa i... pełna obaw

Nie wiem, kiedy zasnęliśmy. Po prostu odpłynęliśmy po którymś z rzędu stosunku. Obudziłam się wtulona w jego ramiona. Ufna, szczęśliwa, ale zarazem pełna obaw. Nie wiedziałam, co będzie, gdy Adam się obudzi... Okryta prześcieradłem pobiegłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, a ciepła woda koiła podrażnioną zarostem Adama skórę szyi, brzucha, piersi.
Zadawałam sobie pytanie: „Co teraz?”. I odpowiedziałam sama sobie, że nic. Zapomnimy i wrócimy na stare tory. Adam miał chwilę słabości, ja wypiłam trochę wina, tyle. Przecież nie mogliśmy, nie powinniśmy niszczyć przyjaźni.
– To tylko jedna noc, tylko jedna noc... – powtarzałam jak mantrę. Kiedy wyszłam z łazienki, Adam siedział przy kuchennym stole.
– Zaparzyłem kawę – popatrzył na mnie przeciągle. Nie chciałam zastanawiać się, co miał oznaczać ten wzrok. Czy patrzył jak kochanek, czy jak przyjaciel....
– Przepraszam cię, Asiu.
Więc jednak przyjaciel... Chociaż wiedziałam, że nie powinnam na nic liczyć, poczułam ukłucie w sercu.
– Adam... Upiliśmy się. To tylko jedna noc. Po prostu o tym zapomnijmy.
– Zapomnijmy?
– Tak – przytaknęłam. – Spuśćmy zasłonę milczenia, żyjmy dalej, jak gdyby nigdy nic, nie wracajmy do tego, wymażmy to z życiorysu i... – nie dokończyłam, bo po prostu się rozpłakałam.
– Aśka... – przypadł do mnie w jednej chwili, wziął w ramiona, przytulił. – Przecież tego nie chcesz...
– No i co z tego?! Skoro ty... – urwałam znowu, ale nie musiałam kończyć. On zawsze rozumiał.
Ja marzę o tym, by ta jedna noc była pierwszą z całej serii kolejnych... 

 

Czytaj więcej