Czekając na... abbatary. Dlaczego kochamy zespół ABBA
ABBA podczas koncertu w Rotterdamie w 1979 r.
Fot. 123RF

Czekając na... abbatary. Dlaczego kochamy zespół ABBA

ABBA  to fenomen. Z biegiem lat jej rola i znaczenie w historii muzyki pop rosną. Nowa płyta „Voyage”, pierwsza od 40 lat, odniosła światowy sukces. Wkrótce wyjątkowe, nowatorskie koncerty ABBY, w których Agnethę Fȁltskog, Benny'ego Anderssona, Björna Ulvaeusa i Anni-Frid Lyngstad zastąpią wirtualne abbatary.

 

Pora ze skruchą przyznać: dopóki ABBA istniała, traktowaliśmy ten zespół z pewnym lekceważeniem i dość lekkomyślnie – tak, jakby jej piosenki po prostu się nam należały, a ich stworzenie było proste i łatwe. A tymczasem dzisiaj takich przebojów już nie ma!

Nasza przygoda z ABBĄ zaczęła się w 1973 roku; Polskie Radio grało wtedy ich pierwszy przebój „Ring Ring”, który wcześniej – paradoksalnie – przepadł w eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji, był jednak zapowiedzią późniejszych międzynarodowych sukcesów grupy. A te przyszły już rok później, gdy sprawiedliwości stało się zadość i ABBA wygrała kolejny konkurs Eurowizji w Brighton melodyjną, dynamiczną piosenką „Waterloo” (1974), łączącą styl pop lat 70 z glamrockiem.

Od tego momentu nastąpił triumfalny marsz zespołu stworzonego przez Agnethę Fȁltskog, Benny'ego Anderssona, Björna Ulvaeusa i Anni-Frid Lyngstad przez europejskie listy przebojów. Nazwa  pochodziła od pierwszych liter imion członków grupy. Kolejne piosenki z płyty „Waterloo”, wydanej także w Polsce, były też lubiane i nucone: „Honey Honey” i „Hasta Manana”. Tak zaczęła się oszałamiająca kariera szwedzkiego kwartetu. Płyta za płytą stawała się sukcesem, a pochodzące z nich single podbijały listy przebojów w Europie, Australii, Japonii, po części też w Stanach Zjednoczonych: „Mamma Mia”, „SOS”, „I Do, I Do, I Do, I Do, I Do”, „Dancing Queen”, „Money, Money, Money”, „Knowing Me, Knowing You”, „Fernando”...

Album „Arrival” z 1976 roku okazał się największym artystycznym i komercyjnym sukcesem w historii grupy. Zdobył pozycję nr 1 m. in. w Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich, Niemczech, Holandii i Australii.

Jak powstawały piosenki ABBY

Druga połowa lat 70 upłynęła nam w przekonaniu, że ABBA... będzie wieczna. Zespół nadal nagrywał bardzo dobre płyty: „The Album”, „Voulez-Vous”, „Super Trouper”. Dziś, po latach, wcale nie tak świętokradczo zabrzmi teza, że bogactwem i rozmachem pomysłów muzycznych, urodą i ilością skomponowanych melodii, dorobek spółki kompozytorskiej: Björn Ulvaeus – Benny Andersson mógłby być porównywalny z twórczością Johna Lennona i Paula McCartney'a, którzy stanowili zresztą dla Szwedów wzór do naśladowania i inspirację do komponowania własnych piosenek. Jak zdradził Björn w jednym z wywiadów: Słuchaliśmy nie tylko Beatlesów i Beach Boysów, ale także muzyki francuskiej, włoskiej i celtyckiej. To miało wpływ na różnorodność stylistyczną naszych piosenek.

Obecnie na palcach jednej ręki można policzyć nowych wykonawców gatunku dance czy hip hop, których utwory można zanucić i zapamiętać. Natomiast ABBA ma już swoje trwałe miejsce w historii muzyki rozrywkowej. Wydaje się, że Björn i Benny pracowali bardziej zespołowo niż Beatlesi. Wiele piosenek powstało na wyspie Viggso, gdzie kupili domy (to jedna z 24 tysięcy wysp archipelagu sztokholmskiego). Björn przychodził rano do Benny'ego i od progu słyszał już dźwięki jego pianina; włączał się do improwizacji
z gitarą. W studiu potem pieczołowicie dopieszczali nowe melodie (większość z nich wymyślał Benny), dopisywali słowa piosenek (głównie Björn), opracowywali aranżacje i dokładali instrumenty, a dziewczęta śpiewały. Bywało, że praca trwała nawet kilkanaście godzin na dobę, a czasem nawet jeszcze więcej, bo obaj panowie B byli perfekcjonistami.

Jak rodziła się ABBA

Björn Ulvaeus i Benny Andersson występowali na estradzie już w latach 60. jako członkowie dwóch czołowych szwedzkich zespołów: Hootennany Singers i Hep Stars. Obydwu znał Stig Anderson  –  energiczny i wizjonerski menedżer, założyciel i właściciel wytwórni Polar Music ze Sztokholmu. To on namówił muzyków, żeby połączyli swoje siły, widząc w nich duży twórczy potencjał na miarę światowej kariery.

W międzyczasie, na jednym z koncertów w 1968 roku, Björn poznał początkującą, blondwłosą piosenkarkę Agnethę Fälstkog. Oboje czekali na zapleczu na swoje występy. Marzli, więc wziął jej ręce w swoje i ogrzał. Była oczarowana jego opiekuńczością i zachwycona ładnymi oczami, poszli razem  na spacer. Jak później wyznała, Björn wzbudził jej zainteresowanie już wcześniej, gdy kilkakrotnie widziała go w telewizji. 
– Coś mnie do niego ciągnęło – wspominała. A stąd do zakochania, jak śpiewał w latach 70 Andrzej Dąbrowski, był już jeden krok... Ale jak to w życiu bywa, na stałe nie związali się ze sobą od razu. W połowie 1968 roku Björn niemiło się rozczarował, kiedy przeczytał w gazecie o zaręczynach Agnethy z Dieterem Zimmermannem, który produkował jej pierwsze solowe płyty (zmarł w 1978 r.). Pół roku później zaręczyny zostały jednak zerwane, a blondwłosa wokalistka zaczęła częściej współpracować z Björnem jako producentem. Zostali parą i zamieszkali razem w jego mieszkaniu w Sztokholmie.

Wysoka, długonoga i seksowna dziewczyna Björna podobała się też Benny'emu, lecz ten, lojalny wobec kumpla, nie śmiał nawet podjąć próby, żeby ją poderwać. Nieco wcześniej zresztą zainteresował się rudowłosą wokalistką Anni-Frid, z którą gościł w jednym programie telewizyjnym. Oboje w tym samym czasie wpadli na pomysł, żeby napić się czegoś, ale automat był nieczynny. Zaprosił więc ją na drinka i... zaiskrzyło. Połączyła ich miłość do muzyki i podobne poczucie humoru. Benny zajął się produkcją płyty Fridy. Byli też w podobnej sytuacji życiowej: opuścili swoje rodziny, mieli dzieci z poprzednich związków, Anni-Frid – córkę, Benny –córkę i syna.

Na początku 1970 roku cała czwórka poleciała razem na wakacje na Cyprze. Wieczorami mężczyźni pogrywali na gitarach na plaży, a partnerki im przyśpiewywały. Podobno to właśnie wtedy cała czwórka zorientowała się, że muzycznie do siebie pasują, i wyjątkowo dobrze się uzupełniają. Wypróbowali ten skład przed publicznością... żołnierzy ONZ stacjonujących na Cyprze. Tak rozpoczynała się niezwykła przygoda grupy przyjaciół, których pasjonowała muzyka i którzy wiązali z nią swoją przyszłość; jednocześnie były to wówczas dwie zgrane, zakochane i zafascynowane sobą pary.

Kto współtworzył sukces ABBY

Wkrótce Björn i Benny nagrali wspólnie płytę w duecie, a dziewczęta, śpiewając chórki, dodały ich kompozycjom urody i klimatu. Mimo pierwszego nieudanego wspólnego występu czwórki w spektaklu Ёestfolk i współpraca czwórki rozwijała się. W 1972 roku uformowana już grupa weszła do studia, by nagrywać razem piosenki. O dźwięk zadbał młody, zdolny inżynier, Michael B. Tretow, który od tej pory towarzyszył zespołowi przez lata. Miał duży wkład w jego unikalne brzmienie, ścianę dźwięku zbudowaną na niesamowitej harmonii głosów Agnethy i Fridy. pianinie i syntezatorach Benny'go oraz gitarze akustycznej Björna. Treatow wspominał później, że przez 10 lat chodził głodny, bo nagrywanie każdej piosenki trwało jeden-dwa tygodnie, a panowie z ABBY, zajęci pracą, nie mieli nawet czasu na przerwę na lunch.

Bardzo ważna dla muzycznego stylu grupy była też doskonała sekcja rytmiczna: Rutger Gunnarson grał na basie, Ola Brunkert na perkusji. Obaj ci muzycy, niestety, już nie żyją. Za brzmienie gitar odpowiadali Janne Schaffer i Lasse Werlander, któremu zawdzięczamy m.in. przejmującą partię gitary w słynnej piosence „Knowing Me, Knowing You” z 1976 roku, opowiadającej, nomen omen, o rozstaniu.

Tak więc sukces ABBY był w pewnym sensie wygraną na loterii i cudem z nieba, bo tak piękne piosenki rodzą się w postaci niezwykłego wyjątku w zalewie codziennej popowej konfekcji. Z drugiej strony jednak był też wynikiem współpracy doskonale uzupełniającej się grupy utalentowanych i ciągle rozwijających się muzyków i wokalistek. Na pewno fundamentalne znaczenie miał talent kompozytorski Benny'ego, dostarczającego większości melodii, i Björna – głównego autora tekstów, współbrzmienie głosów Agnethy i Fridy, mimo ich różnej barwy, oraz muzyczna magia i chemia, jaka zadziała się między całą czwórką.

137280422_m

Kolekcja płyt winylowych szwedzkiej grupy Abba.
123RF

Sukces nie byłby też możliwy bez prężnego managera Stiga Andersona, od początku planującego dla kwartetu światową karierę. Pisał też niektóre teksty – współtworzył „Waterloo” i „Dancing Queen”. To on bardzo naciskał też na to, by dziewczyny śpiewały na płytach po angielsku, co ułatwiło zdobycie popularności na całym świecie.

ABBA za kulisami – jacy byli naprawdę

O członkach ABBIE mówiło się, że nie sprawiali wizerunkowych kłopotów, próżno szukać w ich historii spektakularnych skandali. Może za jednym wyjątkiem – podczas trasy koncertowej w USA, promującej album „Voulez-Vous” zespół z pogody złej pogody między Nowym Jorkiem a Bostonem awaryjnie lądował samolotem w środku nawałnicy, na najbliższym, nieoświetlonym dobrze lotnisku. Po koncercie Agnetha dostała wysokiej gorączki, w hotelu położyła się do łóżka spanikowana i roztrzęsiona. Następnego dnia, mimo zbliżającego się kolejnego koncertu w Waszyngtonie, nie wpuszczała nikogo do pokoju. Przerażonemu Stigowi Andersonowi, który do niej wydzwaniał, a potem próbował nawet wyważyć drzwi, odpowiedziała, żeby się... odp... W końcu zdesperowany menager wpadł na pomysł, żeby ściągnąć do jej pokoju samego lekarza prezydenta Jimmiego Cartera! Dzięki jego pomocy Agnetha na szczęście poczuła się lepiej i koncert następnego dnia ostatecznie się odbył.

O innych takich awanturach w dziejach ABBY jednak nie słyszano. Twórczość, granie i śpiewanie były dla członków grupy przyjemnością i pasją, lecz przede wszystkim pracą, do której podchodzili z dużym profesjonalizmem i perfekcją. Od początku kariery ujawniali też pewne istotne cechy, które miały zaważyć na ich przyszłości. I tak Agnethcie, mimo olśniewającej urody, zawsze brakowało pewności siebie, Podobno właśnie z powodu nieśmiałości nigdy nie napisała piosenki na żaden nowy album ABBY; tylko na debiutanckiej płycie znalazła się jej autorska kompozycja „Disillusion”, całkiem zresztą udana. Szwedka bała się latać samolotem, na trasy koncertowe wyruszała niechętnie i marzyła wtedy głównie o tym, by jak najszybciej wrócić do domu, do dzieci, które stawiała na pierwszym miejscu. Kiedy wróciła z występów w USA, malutka córeczka Linda nie rozpoznała jej! Agnetha była wstrząśnięta i wydarzenie to zapamiętała na długie lata. Niechętnie wyruszała w kolejne trasy koncertowe, źle znosiła nawet promocje płyt i konferencje prasowe. Będąc małą dziewczynką, często chorowała na anginę. Ta dolegliwość towarzyszyła jej także w dorosłym życiu i miała wpływ na dyspozycję na estradzie.

Tak więc fakt, że ABBA nie znajdowała aż tak wielkiej przyjemności w koncertach i nie pozostawiła po sobie jakichś wybitnych nagrań na żywo, miał po części konkretne przyczyny, wynikające z sytuacji życiowej i osobistych preferencji członków grupy. Kochający nade wszystko muzykę Benny wolał pracę w studiu i święty spokój niż występy na żywo. Zapytany 40 lat później w brytyjskiej telewizji, co dała mu kariera w zespole, odparł skromnie: Najważniejsze było dla mnie to, że mogłem w życiu robić to, co lubiłem – zajmować się muzyką. Nie musiałem codziennie troszczyć się o utrzymanie.

Björn cenił sobie współpracę z Bennym i wspólne cyzelowanie piosenek. Ale mając też zmysł biznesmena, najbardziej z całej czwórki zdawał sobie sprawę z tego, że popularność, jaką zdobyli, trzeba i warto wykorzystać, bo to już się później nie powtórzy. Stąd narastające nieporozumienia, a potem kłótnie z Agnethą, niechętnie biorącą udział nawet tylko w promocji płyt.

A Anni-Frid? Ta, podobnie jak Benny, lubiła popularność, autografy, blask fleszy i życie towarzyskie, ale już nie intensywne koncertowanie. Podczas gdy Agnetha wstawała rano i z charakteru była domatorką, Frida nieraz spała prawie do południa, a wieczorami lubiła wypuszczać się na miasto. Wbrew podejrzeniom i oczekiwaniom dociekliwych dziennikarzy panie się jednak, o dziwo, nie kłóciły, lecz raczej uzupełniały 
i wspierały nawzajem. Frida, tak jak Agnetha, cierpiała na tremę i miała problemy z nawiązaniem kontaktu z publicznością. Obie po części konkurowały ze sobą na scenie, gdzie każda chciała wypaść jak najlepiej. Natomiast nic nie wiadomo o jakichś spektakularnych kłótniach między nimi. Potrafiły też być solidarne wobec panów, kiedy ci coś nabroili. Podczas tournée z okazji płyty „Arrival” Björn i Benny zamówili wpadli na pomysł, żeby po cichu zamówić dziewczynom kostiumy o dwa rozmiary mniejsze od oryginalnych. Przed występem zestresowane wokalistki nie mogły się w nie wbić. Przeraziły się, że przytyły. W tym czasie partnerzy tarzali się po podłodze ze śmiechu. Kiedy ich dowcip wyszedł w końcu na jaw, o mało nie zostali z zemsty uduszeni.

ABBA prywatnie: w domu i na dyskotece

Agnetha i Björn wzięli ślub w 1971 r. Benny i Anni-Frid, po latach życia na kocią łapę, pobrali się w roku 1978. Ciekawe, że kiedy zespół stał się popularny, obie pary rzadziej już spotykały się ze sobą poza studiem.
Pod koniec lat 70. muzycy długo i intensywnie nagrywali płytę „Voulez-Vous”, która w ich i Stiga Andersona zamyśle miała dorównać popularnością ścieżce dźwiękowej filmu „Saturday Nigtht Fever” zespołu Bee Gees. Po pracy chcieli więc już od siebie odpocząć. Agnetha starała się zatrzymać Björna w domu, przy dzieciach. Frida z Bennym woleli wyjść na miasto.

Singiel „Summer Night City” z 1978 roku oddaje atmosferę nocnych dyskotek Sztokholmu z drugiej połowy lat 70. Członkowie ABBY szczególnie upodobali sobie jeden z klubów, gdzie... testowali swoje nowe piosenki, sprawdzając, jak odbiera je młodzież na parkiecie. Była to dla nich wskazówka, czy nowy utwór ma szansę się stać się przebojem. W tańcach, wśród członków zespołu, najbardziej brylowała Frida, która uwielbiała tańczyć.

Pracoholizm i styl życia Benny'ego stopniowo coraz bardziej odbijał się na jego kondycji fizycznej. Źle spał, miał trudności z zasypianiem. Żeby się rozluźnić, palił dużo papierosów i popijał piwo, co ostatecznie doprowadziło go do alkoholizmu. Musiał się leczyć, uczestniczył w mitingach AA. Z nałogiem definitywnie poradził sobie dopiero po 2000 roku.

Dla utrzymania formy Benny grał w tenisa. Z kolei Frida chodziła na lekcje tańca jazzowego, zaś Agnetha i Björn biegali. Mimo wszystkich tych aktywności członkom ABBY było w codziennym życiu coraz trudniej. Wprawdzie utrzymywali popularność zdobytą płytami „ABBA”, „Мamma Mia”, „Arrival” i wraz z menagerem Stigiem Andersonem chcieli podbić Amerykę, ale płacili za to cenę w życiu osobistym i rodzinnym.

Jak rozpadły się małżeństwa ABBY

Między Björnem a Agnethą nasilała się różnica zdań w sprawach zawodowych i prywatnych. Ona zarzucała mu, że myśli tylko o ABBIE. Nie chciała nigdzie jeździć, nawet w celach promocyjnych. On przekonywał: „Przecież mamy nianię! To tylko trzy-cztery dni...”. Bezskutecznie. Coraz częściej nie mogli się dogadać w domu, narastały animozje. Kłócili się też w pracy, gdy Agnetha nie słuchała próśb męża, by np. zaśpiewać wyżej. Zdarzało się, że po sprzeczkach w miejscach publicznych przechodziła nawet na drugą stronę ulicy. Z powodu narastającego stresu miała nastroje depresyjne, bolała ją głowa, narzekała na kłucie w klatce piersiowej. Zniechęcony Björn coraz dłużej przesiadywał w studiu. 

Na zdjęciach już nie trzymali się za ręce, jak dawniej. Podczas wyjazdu promocyjnego do Japonii w listopadzie 1978 roku starali się jednak ukrywać małżeńskie problemy. Na DVD rejestrującym program telewizyjny w studiu i migawki z pobytu w Tokio  nieporozumień między nimi nie widać. Ale tak naprawdę z każdym dniem oddalali się od siebie. Po powrocie do kraju polecieli jeszcze na promocję do Londynu i podobno spali już w oddzielnych łóżkach. Nazajutrz po ostatniej wspólnej kolacji wigilijnej Agnetha wyprowadziła się z dziećmi do willi odległej o kilka minut samochodem, tak by dzieci mogły jak najczęściej widywać ojca.

Anni-Frid i Benny'emu było żal obojga przyjaciół. Oni jednak też widzieli, co się działo między Agnethą i Björnem od dłuższego czasu, i zdawali sobie sprawę, że innego wyjścia nie ma. Tak jak w piosence „Knowing Me, Knowing You”:

Rozstanie nigdy nie jest łatwe, wiem.
Ale muszę odejść.
To najlepsze,
Co mogę teraz zrobić.

Z zaproszenia Fridy i Benny'ego na przyjęcie noworoczne skorzystał tylko Björn. Przyszła tam też blondynka Lena, specjalistka z agencji reklamowej i dziennikarka. Podobno już tego wieczoru Björn zakochał się po uszy. Trzy lata później, w 1981 roku, Lena oficjalnie została jego drugą żoną.

Rozpad małżeństwa Ulvaeusów nie był jeszcze końcem historii zespołu, choć mocno ją skomplikował. Dość powiedzieć, że na amerykańskiej, japońskiej i europejskiej trasie z okazji albumu „Voulez-Vous” Björnowi towarzyszyła... Lena. Co prawda Agnetha wyraziła na to zgodę, ale kiedy zostawała sama, płakała. Wyjątkowo niefortunna była też niby żartobliwa zapowiedź piosenki „As Good As New” – „Prawie jak nowa” (moja miłość do Ciebie), wygłaszana przez Björna do publiczności podczas koncertów: „Ta wysoka blondynka to moja była żona. Wcale nie jestem pewien, czy jest taka dobra jak wy”. Agnetha grała w tej scence obrażoną partnerkę, która chce mu dać za to po twarzy. Nie ma co ukrywać, fatalny pomysł – aż dziwne, że się na to zgadzała.

Trasa promująca płytę „Voulez-Vous” została wyprzedana. ABBA została m.in. entuzjastycznie przyjęta w sali Ahoy w Rotterdamie, gdzie w jednym z utworów Benny akompaniował na scenie Fridzie.

137981629_m
24 października 1979: Anni-Frid Lyngstad i Benny Andersson ABBA podczas koncertu, Rotterdam, Holandia.
123RF

W ich prywatnym życiu również zaczęło się jednak dziać źle. W 1980 roku wyprowadzona z równowagi Frida dała w twarzy Benny'emu, który na jednym z przyjęć poznał prezenterkę szwedzkiej telewizji, Monę i zakochał się w niej po piętnastu minutach. Frida była zrozpaczona i zdruzgotana. Małżeństwu nie pomogła psychoterapia ani kupno nowego domu. Rozwód nastąpił w listopadzie, a kilka tygodni później urodził się syn Benny'ego
i Mony. W styczniu 1981 roku wzięli ślub, za wiedzą tylko najbliższej rodziny. Natomiast w 1982 r. na świat przyszła pierwsza córka Björna i Leny, a w 1986 kolejna.

ABBA po rozwodach

Jak może działać nadal zespół, tworzony przez dwa małżeństwa, które rozpadły się z hukiem? Björn komentował po latach: Wiedzieliśmy, co mamy w rękach i co możemy stracić. Dlatego kontynuowaliśmy wspólną pracę tak długo, jak było to możliwe.

Powstały dwie świetne płyty. „Super Trouper” (1980) zawierał m.in. tytułowy przebój oraz przejmującą piosenkę „The Winner Takes It All” („Zwycięzca bierze wszystko”) z jednym z najpiękniejszych tekstów w historii zespołu. Napisanym przez Björna jeszcze w trakcie rozwodu i zaśpiewanym przez Agnethę, która włożyła w tę interpretację wszystkie targające nią uczucia i emocje:

Nie chcę rozmawiać
O tym, co przeszliśmy.
Choć mnie to wciąż boli
Teraz to historia.

Zagrałam swoje karty
I zrobiłeś też to Ty.
Nic więcej do powiedzenia,
Nie ma asa w talii.

Najdojrzalszy artystycznie w dyskografii grupy i uznawany przez krytyków za arcydzieło album „Visitors” (1981) sygnalizował niepewną przyszłość. Na utrzymanym w ciemnej tonacji, okładkowym zdjęciu każdy z członków zespołu stoi osobno, w dużej odległości od pozostałych. W tle, na ścianie ozdobionej kilkunastoma obrazami, w jej centralnym miejscu wisi malowidło przedstawiające anioła. Sylwetki Fridy i Björna odbijają się na tym ogromnym obrazie jako cienie. W tytułowym, otwierającym płytę utworze bohaterowie przeczuwają wizytę niespodziewanych gości, która nie przyniesie nic dobrego.

Niepokojąca atmosfera płyty „Visitors” wpisywała się w sekwencję ówczesnych wydarzeń politycznych w Europie. W wiszącym jak miecz Damoklesa nad kontynentem niebezpieczeństwem konfrontacji militarnej między Wschodem a Zachodem, a nawet wojny atomowej, przed którą później przestrzegali Roger Waters, Billy Joel i Sting. Zapalnikiem mogła być radziecka interwencja w Polsce w 1981 roku. Kończył się dotychczasowy świat, a w planie muzycznym rozpadał się także zespół ABBA i zapowiadał to album „Visitors”.

Kulisy rozpadu ABBY

Co prawda oficjalnie nie było jeszcze mowy o zakończeniu działalności zespołu, lecz tylko zaniechaniu aktywności koncertowej, ale kolejna sesja nagraniowa szła źle. Czwórka straciła radość ze wspólnej pracy. Agnetha i Frida potrafiły np. wprost odmówić prośbom panów, żeby zaśpiewać nową piosenkę inaczej. Podczas tej sesji nagrali singiel „The Day Before You Came”. Ta refleksyjna ballada w stylu new romantic, śpiewana przez Agnethę, była niezwykłej urody i aż dziwne, że nie zyskała takiej popularności, na jaką zasługiwała. Natomiast pozostałym kilku nowym piosenkom, choć jak zawsze trzymały poziom, brakowało już dawnej magii.

Björn i Benny poświęcili się pracy nad musicalem „Chess” („Szachy”), Agnetha i Frida nagrały solowe płyty. Nikt z nich nie odniósł już jednak takiego sukcesu jak wtedy, gdy pracowali i występowali razem. Na przykład podczas pamiętnego występu w Studio 2 w 1976 roku. W Telewizji Polskiej zaśpiewali tylko z playbacku – takie były wtedy możliwości techniczne i zwyczaje – ale program ten przeszedł do legendy i jest pamiętany do dziś.

Za najtrudniejszego charakterologicznie członka grupy prasa uważała tę najładniejszą – Agnethę. Pisano o niej jako o domatorce odizolowanej od ludzi, nie potrafiącej ułożyć sobie osobistego życia. Po rozwodzie miała m.in. krótkotrwały, burzliwy związek z policjantem Thorbjörnem, który pilnował domu po tym, jak otrzymała groźbę porwania. Jej kolejne małżeństwo z chirurgiem Tomasem zakończyło się rozwodem w 1993 roku, a romans z obsesyjnie zazdrosnym fanem-stalkerem spowodował interwencję policji, sprawą sądową i deportacją mężczyzny do Holandii.

Agnetha przez wiele lat miała na pieńku z mediami, napisała nawet protestacyjne list otwarty do prasy przeciwko oszczerstwom i w obronie prywatności. Faktem jest, że to właśnie Agnethę obarczano największą odpowiedzialnością za rozpad grupy. Po latach sama komentowała: „Przestało być fajnie” i „Chciałam być z dziećmi”. Ale bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że tak po prostu potoczyło się życie. ABBA nigdy nie ogłosiła oficjalnie zakończenia działalności, jednak wszyscy członkowie zespołu byli już zmęczeni i szukali czegoś nowego.

W 1986 roku, po premierze musicalu „Chess” , który nie zyskał zresztą spodziewanej przez Anderssona i Ulvaeusa popularności, panowie zadali sobie pytanie, czy jest sens kontynuować ABBĘ. Benny pomyślał wtedy: To już koniec.

ABBA wraca 

Czy jest na świecie drugi taki taki zespół, który nagrałby nową płytę po 40 latach przerwy i znów odniósł sukces?
Słuchacze tęsknili za ABBĄ w latach 80., 90. i w nowym stuleciu. Wydawało się, że do reaktywacji już nigdy nie dojdzie. Zwłaszcza że dramatycznie zakończyła się współpraca ze Stigiem Andersonem, który w latach 70, jako organizator i wizjoner, był motorem napędowym grupy. Stiga zgubiła jednak nadmierna miłość do pieniędzy i niechęć do płacenia podatków. Te słabości skierowały go ku ryzykownym inwestycjom. W ich wyniku część majątku przepadła.

Ponadto Stig bez wiedzy zespołu sprzedał jego katalog nagrań wielkiemu koncernowi. Kiedy wyszło na jaww, że w tajemnicy pobierał regularnie stały procent od zarobku muzyków i płacił im mniej niż to było zapisane w kontrakcie, muzycy wystąpili przeciwko niemu do sądu. Sprawa zakończyła się polubownie, lecz menager – nie bez racji traktujący ABBĘ jako swoje dziecko – poczuł się wyjątkowo zraniony. Tłumaczył, że według umowy wyższe gaże miały być wypłacane tylko w przypadku większej ilości nagranych płyt. Ten konflikt musiał mieć wpływ na jego zdrowie. W 1977 r. zmarł na serce.

Członkowie grupy od czasu do czasu spotykali się przy różnych okazjach, np. podczas inauguracji Muzeum ABBY w Sztokholmie.

115037113_m
ABBA The Museum – muzeum poświęcone szwedzkiemu zespołowi ABBA.
123 RF

Duże nadzieje fanów  wzbudziły też musical i film „Mamma Mia”. Ich wielka popularność sprawiła, że znów pojawiły się pogłoski o możliwości powrotu. Lata jednak mijały, muzycy weszli w wiek dojrzały i jak przyznał w jednym z wywiadów Benny Andersson, chcieli pozostać w oczach i uszach fanów takimi, jakimi byli w latach 70.

Co wpłynęło na zmianę ich decyzji? Na pewno nie kwestie finansowe, bo pod tym względem są zabezpieczeni do końca życia. Tylko majątek Agnethy, mieszkającej w luksusowej willi na półwyspie Ekero, blisko córki i syna, szacowany jest na 200 mln; z kolei Benny jest właścicielem hotelu Rival i studia nagraniowego Riksmixningsverket . 

Więcej światła na reaktywację grupy rzucają niektóre wypowiedzi Björna, w których opowiada o ich zainteresowaniu pomysłem trasy koncertowej XXI wieku, z udziałem wirtualnych postaci – avatarów zwanych abbatarami. Dzięki temu, jak skomentowała prasa, nie musieliby wygłupiać się na scenie po siedemdziesiątce, kiedy zdrowie, uroda i chęci już nie te. Projektem zajęła się firma George'a Lucasa, twórcy „Gwiezdnych wojen”. Agnetha i Frida wyraziły zgodę. A stąd blisko już było do pomysłu nagrania dwóch-trzech nowych piosenek, które uzupełniłyby koncertową setlistę klasycznych przebojów.

Od 27 maja 2022 roku piosenki ABBY w uwspółcześnionych wersjach mają być więc wykonywane w specjalnie na ten cel wybudowanym amfiteatrze w Londynie. Instrumentaliści zagrają na żywo, a głosy i ruchy członków ABBY też będą prawdziwe, bo zespół po niemal czterdziestu latach ćwiczył w Londynie przez kilka tygodni na próbach, które zostały nagrane. Następnie magicy z firmy George'a Lucasa zastąpili na scenie Agnethę, Benny'ego, Björna i Anni-Frid ich komputerowymi wizerunkami.

Sesja nagraniowa nowych piosenek poszła tak dobrze, że cała czwórka zdecydowała się ją kontynuować i wydać pierwszy premierowy od 40 lat album „The Voyage”. Mimo pandemii i kryzysu fonografii płyta odniosła światowy sukces. Nowe utwory nie są może już tak seksowne i tak oszałamiające melodycznie jak te z lat 70., ale trzymają poziom. Płyta jest trochę przykrótka, bo trwa zaledwie 37 minut, ale nie ma na niej żadnego muzycznego wypełniacza. Powstały nowe ładne melodie, które możemy zanucić, jak dawniej. A teksty są wyznaniem wiary w ludzi, miłość, wolność.

Źródła: Zbierając materiały do artykułu, korzystałem m. in. z książki Marzeny Tarki „ABBA. Fenomen i legenda” oraz „ABBA” Clair Welch.

Czytaj więcej