Aleksandra Dryzner: Złe rzeczy pomagają nam docenić dobre. Dziś to wiem!
Aleksandra Dryzner.
Fot. Archiwum prywatne

Aleksandra Dryzner: Złe rzeczy pomagają nam docenić dobre. Dziś to wiem!

Koniec z rozłąką! Mąż dostał pracę na miejscu, by dodawać mi otuchy – wyznała w reportażu opublikowanym w "Chwili dla Ciebie" Aleksandra  Dryzner (37 l.) z Warszawy.

 

Do zobaczenia niebawem! – mąż czule żegnał mnie i naszą półtoraroczną Malinę. Pracował w Gdańsku, do domu przyjeżdżał na weekendy. – Jest taka urocza – mówił o córeczce. – Może postaramy się o drugie dziecko? – wspólnie zaczęliśmy się nad tym zastanawiać. Oboje tego chcieliśmy, ale... – Poczekajmy jeszcze chwilę – odparłam. Zamierzałam odsapnąć od pieluch, wrócić na trochę do pracy po urlopie macierzyńskim.

„Warto zrobić profilaktyczne badania” – stwierdziłam, kiedy to „wolne” się kończyło.

Jednym z badań, na które poszłam, było USG piersi. – Nie lepiej od razu pomyśleć o kolejnej ciąży? – żartował lekarz, ale niebawem uśmiech zniknął z jego twarzy. – Jest jakaś zmiana. Trzeba wykonywać biopsję – zaniepokoił się. Ja... nie! – Na pewno nic złośliwego. Jestem młoda, dopiero co skończyłam karmić Malinę piersią – mówiłam mężowi.

Pod koniec września 2016 r. wykonałam biopsję, wróciłam do pracy, zajmowałam się badaniami rynku. Córką opiekowała się moja mama. 

– Zostań na obiad – namawiałam ją kiedyś po powrocie. Krzątałam się po kuchni, gdy zadzwoniła pracownica przychodni. – Miała pani wykonaną u nas biopsję. Znaleziono komórki rakowe – mówiła.

Przeżyłam szok, rozpłakałam się. Mama domyśliła się, o co chodzi, wiedziała, że czekam na wyniki. Też płakała – tak bardzo, że nie mogła złapać tchu.

Przestraszyłam się. Jednak jeszcze większy lęk widziałam w oczach córki, która na nas patrzyła. „Stop – postanowiłam w jednym momencie. – To tak nie może wyglądać. Jestem chora, lecz, choćby dla dziecka, muszę dalej normalnie żyć.”

 To samo powtórzyłam mężowi, gdy do niego zadzwoniłam. Był zszokowany, ale... Kiedy wrócił na weekend, miał dla mnie niespodziankę. – Przenoszę się do oddziału w Warszawie – oznajmił. – W tej sytuacji moi szefowie się zgodzili. Byłam mu wdzięczna, bo bardzo go potrzebowałam.

– Nie wiem, jak to będzie, co mnie czeka, ale nie poddam się strachowi. Podejdę do tej choroby jak do kolejnego wyzwania – powiedziałam. – Możesz na mnie liczyć – zapewnił, choć nie musiał, bo byłam tego pewna. – Chciałaby pani jeszcze zostać mamą? – spytał lekarz na jednej z kolejnych wizyt.

– Bardzo – odparłam. – Tylko nie wiem, czy będzie to możliwe. – Proszę zatem pomyśleć o zabezpieczeniu płodności, gdyż chemioterapia może uszkodzić pani komórki jajowe. Zaczęłam wkrótce szukać informacji na ten temat.

Następnie wykonano mi mastektomię i choć to były ciężkie chwile, to potrafiłam sobie wszystko poukładać w głowie.

– Jak tylko będzie możliwe, zrekonstruuję pierś – rozmawiałam z mamą. Była dla mnie wielkim oparciem. Tata również.  – Gdzie twoje włosy? – zdziwiłam się, gdy zjawił się w szpitalu, kiedy przyjmowałam pierwszą dawkę chemii. Był ogolony na łyso – w ramach solidarności ze mną!  – Dzięki, tato – przytuliłam go wzruszona. 

Jednak nadeszły też trudniejsze chwile. Tuż przed świętami 2016 r. Malina zachorowała na zapalenie płuc. Zawieźliśmy ją z mężem do szpitala. – Kładziemy dziecko na oddział – stwierdził lekarz.

Odruchowo pogłaskałam się po włosach. Zostały mi w rękach! – Przepraszam, mam chemioterapię – tłumaczyłam, bo zrobiło mi się głupio. – Po chemii jesteś osłabiona. Lepiej, żebyś nie zostawała w szpitalu z małą – powiedział ukochany mąż. 

Byłam pewna, że wspaniale zaopiekuje się córeczką, ale... Kiedy wychodziłam, a Malina z łzami w oczkach przykleiła nos do szyby, myślałam, że mi pęknie serce.

Do czasu, gdy wyszła ze szpitala, byłam łysa. Żeby jej nie wystraszyć, nosiłam perukę. Nie chciałam też martwić babci. – Masz ładną fryzurkę – pochwaliła, gdy ją kiedyś odwiedziłam.

Nie poznała się, że to nie są moje naturalne włosy. Chcąc odgonić czarne myśli, mimo wszystko myśleć pozytywnie, wypisałam nawet na kartce... plusy tej sytuacji. „Nie muszę chodzić do pracy, mogę spędzić więcej czasu z dzieckiem, mąż pracuje na miejscu – notowałam. – Przekonałam się, jak bardzo bliscy mnie kochają...”

Naprawdę mogłam na nich liczyć. Mama zajmowała się Maliną, kiedy jechałam na chemię. Mąż mnie z niej odbierał. Robił sok z buraków, bym miała lepsze wyniki. Teściowa gotowała wszystko to, na co miałam ochotę.

„Mimo wszystko jest dobrze” – myślałam. – Wreszcie trochę relaksu – żartowałam, przychodząc na wlewy chemii z książką, przekąskami. Albo nakładałam słuchawki, by posłuchać muzyki. Czasem pojawiałam się w centrum onkologii w... różowej peruce! Dodawało mi to energii. Od razu robiło się kolorowo, weselej.

Bardzo pomagały mi też rozmowy z innymi amazonkami. Spotykałam się z nimi podczas chemioterapii, dyskutowałam na forach internetowych. Pozytywne nastawienie pozwoliło mi przeżyć chorobę. Jej leczenie trwało siedem miesięcy. Potem powoli zaczęły odrastać mi włosy.

Zaś pod koniec 2018 r. miałam wykonaną rekonstrukcję piersi. Zapisałam się na studia z psychoonkolgii. By w pewnym sensie odwdzięczyć się losowi, zaczęłam pomagać ludziom chorym na raka, ich rodzinom. Zaś w tym samym czasie... 

– Udało się! Jestem w ciąży! – cieszyłam się, bo kiedy lekarz mi już pozwolił, zaczęliśmy się z mężem starać o drugie dziecko. Mimo obaw, świetnie czułam się w ciąży i w lipcu 2020 r. na świecie pojawił się Stefan, nasz synek. Zdrowy, śliczny. – Bardzo chciałbym go karmić piersią... – rozmawiałam z położną. Zdawałam sobie sprawę, że może być ciężko, bo miałam tylko jedną pierś. Jednak udało się!

– To naprawdę cud – mówiłam mamie. Ale tak naprawdę wszystko jest możliwe. Jeśli człowiek dobrze się nastawi i może liczyć na bliskich. Ich i dobre rzeczy, które mam wokół siebie, dzięki doświadczeniu choroby nowotworowej doceniłam jeszcze bardziej.

Aleksandry Dryzner, wysłuchała Gabriela Paul

Głosuj w plebiscycie Gloria 2021 organizowanym przez tygodnik "Chwila dla Ciebie"

Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2021. Pani Aleksandra Dryzner wraz z dziewięcioma innymi bohaterkami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2021 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika. 

O tym, czy zostanie Glorią 2021 zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie https://sprawdzone.pl/gloria2021.

Czytaj więcej