"Trzeba być tam, gdzie jest chleb i miłość"... Ostatnia rozmowa z Janem Nowickim
Jan Nowicki zmarł 7 grudnia 2022 r. w swoim domu w Krzewencie na Kujawach
Fot. AKPA

"Trzeba być tam, gdzie jest chleb i miłość"... Ostatnia rozmowa z Janem Nowickim

Był jedną z najwięk­szych gwiazd pol­skiego kina. Nie tęsknił za sceną, kamerami i wielkim światem. Czas wolny spędzał z żoną w ich domku na wsi. Go­tował obiady, karmił psy, gołębie i pisał książki. Mówił, że aktor­stwo go nudzi i lepiej odnajduje się w roli pisarza. Publikujemy ostatni wywiad z Janem Nowickim. 

 

Gdzie można pana spotkać? W rodzinnym Kowalu, Krakowie czy w Kielcach?

Jan Nowicki: Wędruję. Mieszkanie w Krakowie sprzedałem i kupiłem w Kielcach. Teraz akurat jestem na wsi, w naszym domu na Kujawach, niedaleko Kowala. Właśnie zastał mnie pan przy krojeniu ziemniaków, a jeszcze niedawno nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak ziemniaki sałatkowe. Robię kolację dla żony, która wyjechała do Kielc i niedługo wraca.

Nie wiedziałem, że jest pan dobrym kucharzem...

Jan Nowicki: To, że gotuję, nie oznacza, że jestem dobrym kucharzem. Żeby nim być, trzeba robić dobrze przyprawione potrawy (śmiech). A rosół ugotuje każdy. Potem wystarczy tylko coś dołożyć i jest z tego pomidorówka lub krupnik. W tych trudnych czasach gotowanie uspokaja. Ale nie jest to moją pasją.

Jak pan spędza czas?

Jan Nowicki: Jak ktoś ma dom, to zawsze jest coś do roboty. A my mamy sporą działkę, dwa psy ze schroniska i gołębie. Jeszcze niedawno były tu też konie i kozy. Moja Ania posadziła też róże, o które trzeba dbać. To ciężka praca. Ale człowiek powinien cały czas pracować. Poza tym piszę książki. To ciężka robota, bo polega głównie na skreślaniu, darciu kartek i wyrzucaniu ich do kosza. Koresponduję też z Markiem Kondratem. Piszemy do siebie listy. A napisanie listu, kiedy chce się coś powiedzieć, to duży wysiłek. Chyba, że są to pozdrowienia z wakacji.

Pisze pan listy, a nie wysyła e-maili przez internet?

Jan Nowicki: Nie posługuję się niczym, co ma coś wspólnego z prądem. Nawet nie zbliżam się do komputera. Żyję tak, jak w dziewiętnastym wieku i jest mi z tym bardzo dobrze. Wszystkim zajmuje się moja żona, która ma to w jednym palcu. A w telewizji oglądam tylko programy przyrodnicze i sport. Polityką się brzydzę. Nie chcę otrzymywać za dużo wiadomości ze świata, bo nie są mi potrzebne. Natłok złych informacji mógłby mnie zabić.

Zatem maszyna do pisania?

Jan Nowicki: Ależ skąd! Korzystam tylko z wiecznych piór. To zmusza do myślenia. Wszystkie książki napisałem piórem, a Ania przepisywała je potem na laptopie. Piór mam sporo i wciąż dostaję w prezencie nowe. Wszystkie są najwyższej jakości. Mój dom jest pełen piór i kałamarzy, a nie laptopów.

Nie brakuje panu wielkiego świata i kamer?

Jan Nowicki: Pan żartuje. Nie zostałem aktorem z zamiłowania, tylko dlatego, że nie powiodło mi się w innych zawodach (śmiech). Robię błędy ortograficzne, zupełnie nie potrafię liczyć, więc nic innego nie potrafiłem robić. Okazało się, że tylko to umiem, choć wyrzucano mnie ze szkół teatralnych i z tego powodu pracowałem nawet w kopalni. Szczęśliwie trafiłem do Starego Teatru, który w tamtym czasie należał do najlepszych w Europie. Komunizm to był złoty czas dla sztuki, bo nie ma nic lepszego niż okres zniewolenia. A filmy kręciłem z nudów. Z ponad dwustu, w których zagrałem, połowy nawet nie widziałem. Nie więcej niż 15 z nich nadaje się do tego, żeby się do nich przyznać i zasługuje na miano sztuki. Reszta to głupoty.

Nie tęskni pan za Krakowem?

Jan Nowicki: Nie przywiązuję się specjalnie do miejsc, bo zawód aktora zawsze był zawodem wędrownym. Ale Kraków rzeczywiście jest dla mnie miejscem szczególnym. To pięćdziesiąt lat mojego życia i miasto, którego nie da się zapomnieć. Szkoła teatralna, mój Stary Teatr i przyjaźnie. Ale to nie oznacza, że nie potrafię żyć gdzie indziej. Życie rzuca nas na lewo i na prawo. Trzeba być tam, gdzie jest chleb i miłość. Czasami bywam w Krakowie, bo z Kielc jest niedaleko. Wciąż kibicuję też Wiśle Kraków. Ale na mecze już nie chodzę, bo moi kumple, z którymi tam bywałem, już poumierali albo też wyjechali z Krakowa. Za to w telewizji oglądam mecze FC Barcelona.

A jak się pan czuje w Kielcach?

Jan Nowicki: Lubię małe miasta. Sam jestem z Kowala, który liczy 3 tys. mieszkańców, wszyscy się znają. A Kielce są przepiękne, jest tam dużo zieleni, gór i lasów. W drodze na Kujawy przejeżdżamy przez lasy koneckie, gdzie walczył Hubal. Poza tym moja Anusia od lat prowadzi tam amatorski teatr „Ecce homo”.

Podobno starych drzew się nie przesadza...

Jan Nowicki: To bzdura! Ta teoria powtarzana jest przez osoby zmęczone życiem. Zmiana miejsca pobytu nas odmładza. Nie ma gorszej rzeczy dla starego aktora, jak odcinanie kuponów od tego co zrobił wcześniej. Kiedy po raz pierwszy w Krakowie ktoś powiedział do mnie: Mistrzu! to wiedziałem, że trzeba stamtąd uciekać i szukać nowego zajęcia. Dlatego od wielu lat piszę felietony. Potem powstały z tego książki. I nie są to anegdotki z planu, tylko coś poważniejszego. Literaturę kocham ponad życie i ze wszystkich sztuk jest ona dla mnie najważniejsza.

Niedawno wydał pan kolejną, dziewiątą już książkę...„Spotkania w Raju”.

Jan Nowicki: Jej bohaterami jest czterech starców, którzy spotykają się w restauracji „Raj” w Krakowie. Dyskutują, wspominają, kłócą się, ale też kochają. Wszystko w czasie pandemii. Ta restauracja istnieje naprawdę i kiedyś piłem w niej wódkę z Piotrem Skrzyneckim. Książkę wydałem we własnym wydawnictwie „Oficyna Jana”. Sfinansowali ją ludzie z Kujaw, a wszystko zorganizował Mirek Bińkowski. Jest przepięknie wydana. Graficznie opracowała ją Klaudyna Banasz.

Zobaczymy jeszcze pana na scenie lub w filmie?

Jan Nowicki: Mam osiemdziesiąt jeden lat, a pan mnie pyta, co będę robił za rok, dwa. Aktorstwo nigdy mnie nie podniecało, a teraz nudzi. Rozmawia pan z zupełnie innym człowiekiem niż dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Nie mam już ochoty na granie. Jak czasami coś wypiję, to powiem przyjaciołom wiersz Majkowskiego „Obłok w spodniach”. To jedyny wiersz, który znam i który mi się podoba. Ale aktorem już nie jestem.

Rozmawiał Mirosław Mikulski, wywiad ukazał się w magazynie "Relaks" w marcu 2021 r. 

 

Czytaj więcej