"Razem z siostrą zostaliśmy zdradzeni. A potem baliśmy się komukolwiek zaufać..."
Fot. 123RF

"Razem z siostrą zostaliśmy zdradzeni. A potem baliśmy się komukolwiek zaufać..."

"Nasz rodzinny dom był na tyle duży, że ja i moja siostra mogliśmy zamieszkać w nim razem ze swoimi rodzinami. Byliśmy szczęśliwi, rodziły się nam dzieci, dom tętnił życiem. A potem zastanawialiśmy się, jakim cudem jej mąż i moja żona zdołali ukryć przed nami swój romans...?" Tomek, 33 lata

Urodziłem się w małym mieście, mieszkałem z rodzicami i z siostrą w przedwojennej willi. Tata zmarł, kiedy Agata i ja jeszcze studiowaliśmy. Mama nie chciała słyszeć o sprzedaży domu – wierzyła, że zamieszkamy tam razem z nią. I tak się stało. Agata na piątym roku zaliczyła wpadkę i wyszła za mąż. Szwagier, Waldek, do bogaczy nie należał, nie stać ich było na kupno mieszkania, a w naszej willi miejsca było dosyć. Potem i ja tam zamieszkałem.

Świata nie widziałem poza moją żoną

Długo byłem sam. Kiedy poznałem Kaśkę, moja siostrzenica miała już trzy lata. Gdy braliśmy ślub, Agata była w ciąży z drugą córką. Nasz dom tętnił życiem.
– Jestem w ciąży – oznajmiła mi Kaśka pół roku po ślubie. – Cieszysz się? Tego wieczora piliśmy z Waldkiem na umór.
– Zobaczysz, stary, życie ci się przewróci do góry nogami – bełkotał po półtorej flaszki. Cholera, chciałem tej rewolucji. Miałem już trzydziestkę na karku, poza Kaśką świata nie widziałem, marzył mi się szkrab, który będzie mi wchodził na głowę… Obaj z Waldkiem cieszyliśmy się, że tworzymy jedną wielką rodzinę. Owszem, czasem nie było łatwo – my słyszeliśmy ich kłótnie, oni musieli słyszeć, jak my się kochamy, bo moja Kaśka należała do kobiet ekspresyjnych. Ale tak naprawdę żadnych scysji nie było. Wszyscy czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie.

Cieszyłem się, że kiedy wyjeżdżam, Kasia nie jest sama

Bliskość mamy i doświadczonej siostry doceniłem, kiedy na świat przyszedł Jacek. Świadomość, że Kasia ma wsparcie w rodzinie, była mi potrzebna. Bo, niestety, gdy mały skończył dwa miesiące, awansowałem. Wprawdzie wiązało się to ze sporą podwyżką, ale jednocześnie z częstymi delegacjami. Dlatego cieszyłem się, że wyjeżdżając, nie zostawiam żony samej. Pamiętam radość, jaką czułem, wracając do domu z pierwszej czterodniowej delegacji. Jak na skrzydłach pędziłem do żony i synka. Pewien powrót zapamiętałem szczególnie. Agata wyjechała wtedy z mamą i dziewczynkami nad morze, więc martwiłem się, jak Kaśka daje sobie radę sama. Ja na drugim końcu Polski, ona tam bez babskiej ręki. Kiedy więc okazało się, że wrócę z delegacji dwa dni wcześniej, ucieszyłem się.

Durny, chciałem zrobić Kaśce niespodziankę…

Podjechałem pod dom późnym wieczorem. Przytłumione światło paliło się jedynie w naszej sypialni, od razu uśmiechnąłem się na myśl o gorącym powitaniu z żoną. Jednak jak tylko przekręciłem klucz w zamku, coś mnie zaniepokoiło. Doszedł mnie głos żony. Głośne, jednoznaczne krzyki. „Nie, to niemożliwe”, uspokajałem siebie w myślach. „Może to telewizor?” Nie zdejmując płaszcza, pobiegłem schodami na górę. Pchnąłem uchylone drzwi swojej sypialni i krew uderzyła mi do głowy. Zobaczyłem klęczącą Kaśkę i nagie męskie pośladki między jej udami. Drzwi łupnęły o ścianę, a Kasia nagle przestała krzyczeć. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. To był Waldek. Zupełnie przestałem nad sobą panować. Doskoczyłem do niego. Kaśka z piskiem przykryła się kołdrą, on wyskoczył z łóżka nagi jak święty turecki. Nawet, cholera, nie miałem go za co chwycić. Dałem mu z pięści w tę jego zszokowaną gębę. Raz, drugi, trzeci. Wcale się nie bronił. Krew zalała mu twarz.
– Tomek, błagam cię, przestań! – odezwała się Kaśka.
– Zamknij się, bo i tobie przyłożę, ty dziwko! – pierwszy raz użyłem takiego słowa w stosunku do żony. Jednak opuściłem rękę. Ciężko oddychałem. Byłem wściekły i zrozpaczony. Bo w jednej chwili runęło całe moje życie. Z pokoju obok dobiegł mnie płacz rozbudzonego hałasami Jacusia. Kaśka owinęła się w szlafrok i pobiegła do niego.
– Wynocha stąd! – warknąłem do szwagra. – Natychmiast. – Won z tego pokoju i z tego domu! Posłuchał.

Oboje z siostrą byliśmy zdradzeni i zdruzgotani

Resztę nocy spędziłem przy kuchennym stole, chlejąc na umór. A Kaśka się pakowała. Nad ranem byłem tak pijany, że nawet się z nią nie pożegnałem. Jak trochę wytrzeźwiałem, zadzwoniłem do siostry. Przyjechała jeszcze tego samego dnia. No i wtedy musiałem wziąć się w garść, bo Agata była w fatalnym stanie psychicznym. To ją musiałem wspierać. Nie wiedzieliśmy, co robić. Po długich dyskusjach postanowiliśmy nie mówić mamie prawdy.
– Waldek mnie zdradzał – Agata powiedziała tylko.
– Małżeństwo z Kaśką to pomyłka – wyznałem ja. Wiele razy zastanawialiśmy się z siostrą, jakim cudem Waldek i Kaśka zdołali ukryć przed nami swój romans. A może wtedy pierwszy raz poszli ze sobą do łóżka? Nie chciałem już tego wiedzieć…

Następne trzy lata były koszmarne dla całej naszej rodziny

Śmierć mamy. Dwa trudne rozwody. Dzieci wychowujące się bez ojców – ja strasznie tęskniłem za synkiem, a widywałem go raz na dwa tygodnie. Ani Agata, ani ja nie szukaliśmy nowych partnerów. Baliśmy się komukolwiek zaufać. Dopiero niedawno… W mojej firmie zaczęła pracować Baśka. Miła, subtelna, delikatna, zupełnie inna od Kaśki. Nie przeszkadzało jej, że jestem facetem z bagażem życiowym. Ograniczałem się jednak ze szczerością. Bo czym miałem się chwalić – że żona przyprawiła mi rogi pod moim dachem, z moim szwagrem?

Każda rana się zabliźnia?

Umawialiśmy się z Basią raczej w mieście, ze dwa razy spałem u niej… „Chyba się zakochałem!”, stwierdziłem.
– Każda rana się zabliźnia – powiedziała Agata, której się zwierzyłem.
– Tak? I kto to mówi? – uśmiechnąłem się do siostry. – A gdzie plaster na twoje złamane serce?
– Hmm… chyba się znalazł… – zarumieniła się.
– Poznałaś kogoś! – ucieszyłem się.
– No… Konrad jest starszy ode mnie, odpowiedzialny i pragnie poznać moje dziewczynki…
– Super, siostra! To kiedy robimy zapoznanie? Zaplanowaliśmy grilla w następną sobotę – miało być miło, niezobowiązująco i bez zbędnej pompy.
Baśka przyszła pierwsza. Od razu znalazła wspólny język z Agatą. Krzątała się przy grillu, kiedy w ogródku pojawił się przystojny czterdziestolatek.
– Konrad? – zastygła na jego widok. Spojrzałem na nich zdziwiony.
– To wy się znacie? – W takim razie nie trzeba was chyba przedstawiać – zaśmiała się nerwowo moja siostra.
– Nie trzeba – wtrąciła się Basia. Podeszła do mnie, przytuliła się i powiedziała cicho: – Byliśmy z Konradem parą. Dawno temu – dodała szybko.
Ja stałem jak słup soli. Nie potrafiłem wydobyć z siebie głosu. Spojrzałem na Agatę. W oczach miała łzy. Oboje czuliśmy to samo. Ogromne niedowierzanie i strach. Przeogromny. Z trudem się opanowaliśmy. To nie był miły wieczór, nasi goście wiedzieli, że coś wisi w powietrzu.
Kiedy wyszli, usiedliśmy z Agatą w kuchni. Milczeliśmy.
– Ja się poddaję – oznajmiła w końcu siostra. – To nie ma sensu, ja mu nie zaufam już na starcie.
– A ja, całe szczęście, byłem tylko trochę zakochany…
Zerwaliśmy te znajomości, zanim jeszcze przekształciły się w coś poważniejszego. Po prostu nie chcieliśmy kusić losu. Już raz z nas zadrwił.

 

Czytaj więcej