"Myślałam, że Leon jest fascynującą zagadką i wyzwaniem. Tymczasem to mój nudny mąż najbardziej mnie zaskoczył!"
Fot. 123RF

"Myślałam, że Leon jest fascynującą zagadką i wyzwaniem. Tymczasem to mój nudny mąż najbardziej mnie zaskoczył!"

"Zawsze imponowali mi nieprzewidywalni faceci o zawadiackim, dzikim spojrzeniu. A mój mąż... No cóż... W naszym związku brakowało mi adrenaliny, wyzwania, nutki niepewności. Kiedy w mojej firmie pojawił się Leon, od razu się w nim zadurzyłam." Marzena, 31 lat

Pawła poznałam w liceum. Dołączył do nas w drugiej klasie. Na początku wydawał się zagubiony, więc zaczepiłam go na korytarzu, proponując pomoc przy odrabianiu fizyki, z którą kompletnie sobie nie radził. Z mojej strony było to czysto koleżeńskie, ale jemu wpadłam od razu w oko.

Dla mnie Paweł był tylko miłym kolegą

– Ten Paweł chodzi za tobą jak cień! – śmiały się koleżanki. Nie przeszkadzało mi to, dopóki nie zaczął rozpowiadać w klasie, że jestem jego dziewczyną.
– Słuchaj, nie wyobrażaj sobie za dużo – musiałam wyprowadzić go z błędu. – Bardzo cię lubię, ale nie jesteś w moim typie. Zostańmy przyjaciółmi...
Faktycznie, uważałam Pawła za przemiłego kolegę. Świetnie się dogadywaliśmy, potrafił mnie rozśmieszyć, był dla mnie wsparciem w trudnych chwilach. Ale brakowało tego czegoś. Zazwyczaj imponowali mi faceci wygadani, odrobinę nieprzewidywalni, o zawadiackim, dzikim spojrzeniu. A Paweł... No ćóż... Był taki zwykły, sympatyczny, zawsze pod ręką, wpatrzony we mnie jak w obrazek... N
a studniówkę, mimo że mnie zapraszał, umówiłam się ze starszym bratem koleżanki. Oliwier studiował na ASP, miał tatuaże i jeździł na motorze. Byłam zachwycona. Cóż z tego, jeśli w trakcie trwania imprezy upił się w toalecie przemyconym alkoholem i podrywał wszystkie dziewczyny w zasięgu wzroku, z wyjątkiem mnie. Nie przepuścił nawet naszej całkiem młodej pani od polskiego. Paweł odprowadził mnie, zaryczaną i wściekłą, do domu.
– Przynajmniej na ciebie zawsze mogę liczyć – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.

Dotarło do mnie, że lepszego faceta nie znajdę

Po maturze wybraliśmy się razem na wakacje, autostopem po Europie. Zawsze było to moim marzeniem. Paweł sprawdził się świetnie jako towarzysz podróży. Był zaradny, opiekuńczy, potrafiący się dopasować do różnych moich pomysłów czy zmian planów. Kiedy piliśmy kawę i jedliśmy rogaliki obok Placu Republiki w Paryżu, pomyślałam sobie, że lepszego faceta to ja nie znajdę. Postanowiłam zaryzykować i do Polski wróciliśmy już jako para.
W zasadzie układało się między nami dużo lepiej, niż się spodziewałam. Nadawaliśmy na tych samych falach, lubiliśmy podobne rzeczy – filmy, podróże, koncerty. Wspaniale spędzaliśmy razem czas. Paweł okazał się niepoprawnym romantykiem, często robił mi urocze niespodzianki. Wszystkie znajome zazdrościły mi takiego oddanego i lojalnego chłopaka. Pozostawało tylko jedno „ale”. W tym związku brakowało mi trochę jakiejś adrenaliny, wyzwania, nutki niepewności.

Pomimo dylematów, powiedziałam "Tak"

Po kilku latach znaliśmy się jak łyse konie, doskonale wiedzieliśmy, jakie są nasze wady i słabe punkty, co lubimy i jakie mamy plany na życie. Miałam świadomość, że Pawłowi zależy na rodzinie. Zauważyłam, kiedy zaczął potajemnie podbierać moje pierścionki, aby zmierzyć obwód palca. Czułam, że zbiera się do zadania tego ważnego pytania. Nie byłam tylko pewna, co ja mu na to odpowiem...
– Nie bądź głupia, Paweł jest po prostu idealny – koleżanki zupełnie nie rozumiały moich dylematów.
– Pawełek to już jak nasz syn, należy do rodziny – rozczulała się moja mama, a ojciec tylko kiwał potakująco głową i zabierał mojego chłopaka na mecze piłki nożnej.
Kiedy więc Paweł zaprosił mnie na wycieczkę nad jezioro i przy blasku ogniska padł przede mną na kolana, prosząc mnie o rękę, powiedziałam: „tak”.

Wszystko układało się jak w bajce, aż... pojawił się Leon

Ślub na sto pięćdziesiąt osób, podróż poślubna do Maroka, kupno i urządzanie ślicznego, wymarzonego mieszkanka. Powodziło nam się nieźle. Paweł całkiem sporo zarabiał jako programista, ja pięłam się powoli po szczeblach kariery w dużej korporacji. I wszystko było proste, przyjemne i łatwe do momentu, kiedy w mojej firmie pojawił się on...
Leon miał niesamowite, ciemne, błyszczące oczy i wyglądał zawsze tak, jakby kpił sobie ze wszystkich dookoła. Był trochę tajemniczy, trzymał się lekko na dystans, ale miał w sobie coś takiego, że kobiety oglądały się za nim na ulicy. Kiedy tylko ujrzałam go po raz pierwszy, serce mocno mi zabiło. Nic nie mogłam na to poradzić. Miał wszystko to, czego brakowało Pawłowi.

Ten facet był zagadką i wyzwaniem...

Nigdy nie wiedziałam, co tak naprawdę myśli. Czułam się przy nim niepewnie, aż wszystko leciało mi z rąk. Chichotałam z jego dowcipów jak nastolatka, a kiedy brał urlop, to ogarniała mnie czarna rozpacz i traciłam kompletnie chęć do pracy. Ile bym dała za to, aby się dowiedzieć, czy choć trochę podobam mu się jako kobieta.
W domu Paweł też zauważył, że coś się zmieniło.
– Kochanie, co ci jest? Ostatnio wydajesz się taka nieobecna...
– Oj, zdaje ci się – zbywałam go. – Mam po prostu pilny projekt w pracy. Muszę się na tym skoncentrować – mydliłam mu oczy.

Byłam niczym zahipnotyzowana

Projekt zakończył się wielkim sukcesem. Z tej okazji firma zorganizowała nam dwudniowy wyjazd integracyjny do hotelu w górach. Chyba nigdy w życiu nie czułam się tak podekscytowana. Przed wyjazdem odwiedziłam kosmetyczkę i fryzjera, przepakowywałam walizkę cztery razy, nie mogąc się zdecydować, co zabrać ze sobą.
– Baw się dobrze, skarbie. Będę za tobą tęsknił – powiedział Paweł, dając mi buziaka na pożegnanie.
– Tak, tak, ja za tobą też – odparłam i wybiegłam z domu. W autokarze Leon usiadł koło mnie. Żartowaliśmy i wygłupialiśmy się całą drogę. Czułam, jak mocno wali mi serce. Byłam niczym zahipnotyzowana.
Wieczorem mieliśmy imprezę. Trzeba przyznać, że firma stanęła na wysokości zadania. Pyszne jedzenie, świetna muzyka, alkohol lał się strumieniami. Chyba odrobinę przesadziłam. Koło północy Leon odprowadził mnie do pokoju. Chwiałam się trochę na nogach. Przekręciłam klucz w drzwiach i odwróciłam się do Leona, by się pożegnać, lecz ten chwycił mnie znienacka w ramiona i zaczął całować. Fakt, zdarzało mi się śnić o tej chwili, ale w tamtym momencie było mi po prostu niedobrze.

Byłam zniesmaczona, a całe zauroczenie nagle zniknęło...

Wyrwałam się z jego objęć: – Co ty wyrabiasz? – zapytałam. – Nie najlepiej się czuję.
– Oj, nie udawaj już takiej cnotki – Leon roześmiał się nieprzyjemnie. – Wszyscy z firmy wiedzą, że na mnie lecisz. Pewnie marzysz o mnie każdej nocy, leżąc u boku swojego nudnego mężusia. Widać, że ci czegoś brakuje.
Poczułam się kompletnie zniesmaczona. W jednej chwili opadło ze mnie całe zadurzenie i zauroczenie. Ta sytuacja nie była już intrygująca ani ekscytująca, tylko odrobinę żałosna. Więc tak bardzo było to po mnie widać? Zrobiłam z siebie idiotkę przed współpracownikami? I jak on mógł pomyśleć, że tak bez wahania zdradziłabym swojego męża, z którym przecież tak wiele mnie łączyło?! Odepchnęłam Leona i zatrzasnęłam za sobą drzwi pokoju. Resztę nocy spędziłam na rozmyślaniach. Zdałam sobie sprawę, jak ważny jest dla mnie Paweł, ile znaczy dla mnie jego wsparcie i obecność.

Chciałam mu zrobić niespodziankę, a wtedy... 

Postanowiłam wynagrodzić mojemu mężowi ostatnie wahania nastrojów i brak bliskości. Z samego rana zabrałam nierozpakowaną do końca walizkę, napisałam SMS do koleżanki z pracy, że musiałam wrócić wcześniej do domu, i wsiadłam w pierwszy pociąg do mojego miasta. Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę Pawła i rzucę mu się na szyję. Chciałam zrobić mu niespodziankę, więc nie dawałam żadnego znaku, że wracam wcześniej. I rzeczywiście, wyglądał na zaskoczonego, kiedy znalazłam go w naszym łóżku z... sąsiadką z piętra niżej!
– Kochanie, sama wiesz, że ostatnio brakowało między nami namiętności. Chyba za bardzo przyzwyczailiśmy się do siebie. Brakowało mi jakiś emocji, nowych doznań – tłumaczył się głupio, owinięty prześcieradłem.

Cały mój świat runął w gruzach

Wyszłam z domu bez słowa. Złożyłam wypowiedzenie z pracy. Poprosiłam rodziców, bym mogła zatrzymać się u nich na chwilę. Mój cały świat legł w gruzach...
Kilka dni temu Paweł zadzwonił z przeprosinami. Proponował, byśmy poszli razem na terapię i zaczęli wszystko od nowa. Mówił, że wciąż mu na mnie zależy. A ja teraz siedzę i zastanawiam się, co robić dalej. Nie wiem, czy jestem w stanie mu wybaczyć. I czy będę jeszcze w stanie mu zaufać? Ta cała sytuacja jest dla mnie tak cholernie trudna... Okazało się, że jednak mimo wszystko nie lubię nieprzewidywalnych facetów aż tak bardzo, jak mi się wcześniej wydawało... 

 

Czytaj więcej