Magdalena Gawęda: Miała nie słyszeć i nie mówić. Dziś bez problemu recytuje wiersze
Magdalena Gawęda z córką Olą.
Fot. Archiwum prywatne

Magdalena Gawęda: Miała nie słyszeć i nie mówić. Dziś bez problemu recytuje wiersze

– Drzwi huknęły tak, że podskoczyłam. Ale Ola nie odwróciła nawet główki... Kiedy drżałam o córeczkę, mąż podtrzymywał mnie na duchu – wspomina w reportażu opublikowanym w "Chwili dla Ciebie" Magdalena Gawęda (41 l.) z Inowrocławia.

 

To mężczyzna, na którego zawsze będę mogła liczyć – nie miałam wątpliwości, gdy w 2015 r. braliśmy z Tomkiem ślub. Zaczęliśmy wspólne życie. Pracowałam jako księgowa, mąż był mechanikiem precyzyjnym. Do pełni szczęścia brakowało nam jedynie dziecka. Zaś dwa miesiące po ślubie...

– Jestem w ciąży – przekazałam wiadomość Tomkowi. Tak jak ja bardzo się cieszył. – Nie noś zakupów, sam je zrobię – troszczył się i we wszystkim mi pomagał. Ja też o siebie dbałam, regularnie się badałam. – Czy mogę pracować zawodowo, nie ma przeciwskazań? – pytałam lekarza. – Wszystko jest w  porządku – zapewniał. A my – nie mogliśmy doczekać się narodzin córci.

Wreszcie, 15 marca 2016 r. mąż zawiózł mnie do szpitala. Dzień później, poprzez cesarskie cięcie, urodziła się Oleńka.

– Jaka to kruszynka – tuliłam do serca córeczkę. Ola ważyła 2600 g i dla mnie była najpiękniejszym maleństwem na świecie.  – Tak, jest cudowna – cieszył się Tomek. – I zdrowa jak rydz. Tak twierdzili lekarze, którzy ją badali po porodzie. Dlatego nie przejęłam się zbytnio, gdy po rutynowym przesiewowym badaniu słuchu usłyszałam: – Wyniki trzeba powtórzyć, gdy córka będzie trochę starsza.

„Wszystko jest dobrze, nikt w rodzinie nie miał problemów ze słuchem” – myślałam. Mąż uważał to samo. Zabraliśmy Olę do domu. Malutka dobrze się rozwijała, przybierała na wadze, była spokojna.

Pewnego dnia z przestrachu aż się poderwałam. Przeciąg niespodziewanie trzasnął drzwiami. Huk był wielki. Ale 4-miesięczna Ola ani drgnęła, nie odwróciła główki w stronę drzwi. Przestrach spowodowany huknięciem minął, jednak... serce miałam wciąż ściśnięte.

„Trzeba powtórzyć badanie słuchu” – przypomniałam sobie te słowa i tym razem dopadł mnie niepokój.  Poszłam do sprzętu grającego, puściłam głośno muzykę. „Odwróć główkę, odwróć skarbie” – prosiłam gorączkowo w myślach. Ale Oleńka nie patrzyła w stronę głośników, nie zwracała uwagi na moje nawoływania.

Gdy Tomek przyszedł do domu, natychmiast mu o tym powiedziałam. – Nie martw się na zapas – przytulił mnie, choć wiedziałam, że też się denerwuje. – Zbadamy Olę, wszystko będzie jasne. Pilnie umówiliśmy się na badania do szpitala w Bydgoszczy. – Nie ma wątpliwości, córka nie słyszy – padła diagnoza. Świat mi zawirował przed oczami. Nagle opanowały i pochłonęły mnie doszczętnie czarne myśli.

– Co będzie z naszym dzieckiem, jak da sobie radę w życiu? – płakałam na okrągło. I nasza Oleńka również. – Przystaw ją do piersi, to się uspokoi – mówił mąż.

Robiłam tak, lecz nic pomagało. Wtedy zorientowałam się, że przez nagły stres straciłam pokarm. Ola była głodna! Musiałam podawać jej mleko z butelki. – Nie poddamy się, znajdziemy sposób, aby pomóc Oleńce – rozmawiał ze mną Tomek. 

–  Masz rację – powiedziałam, gdy pierwszy szok minął. Zaczęliśmy działać! Jeździliśmy z malutką po lekarzach. Gdy miała 6 miesięcy, założono jej aparaty słuchowe. Ale to było rozwiązanie tymczasowe.

– Takim na stałe może być wszczepienie do ucha implantu ślimakowego – dowiedziałam się z czasem. – Oczywiście, że się na to zgadzamy – w tej sytuacji nie mieliśmy z mężem najmniejszych  wątpliwości.

W lipcu 2017 r. w szpitalu w Bydgoszczy Ola przeszła operację wszczepienia implantu w lewym uchu. Trwała kilka godzin, a ja byłam strzępem nerwów. Nadzieja mieszała się ze strachem.

Mąż podtrzymywał mnie na duchu, a ja jego. Miesiąc później odbywało się podłączenie do tego wszczepionego urządzenia jego części zewnętrznej. Po wszystkim zostałyśmy z malutką w szpitalu.

Czuwałam przy jej łóżku, gdy weszła salowa i zaczęła myć podłogę. Wykręcała mop, a Ola... uniosła się i wyciągnęła w jej kierunku rączkę. – Jak dobrze – powtarzałam. Tuliłam córeńkę i patrzyłam na tego mopa. Dźwięk wyciskania go nagle wydał mi się „cudowny” Bo... Ola go usłyszała!

Poczułam wtedy, że córka ma szansę, aby żyć tak jak rówieśnicy. – Żeby normalnie słyszała i mówiła potrzeba dużo pracy – uprzedzili od razu specjaliści. Ola miała być codziennie rehabilitowana, czekała ją żmudna nauka kojarzenia dźwięków z danym słowem, nauka wymawiania głosek. Musiałam poświęcać jej mnóstwo czasu.

Ale były powody do radości. Ola robiła postępy, wypowiadała głoski. A ja czytałam jej, śpiewałam, słuchałyśmy muzyki, układałyśmy puzzle. Kilka razy w tygodniu jeździłyśmy też do specjalistów.  

W marcu 2019 r. odwiedzili  nas goście. Poprosiłam Olę, aby coś mi podała. Wyciągnęła do mnie rączkę z tym przedmiotem i... – Mamusia! – powiedziała po raz pierwszy w życiu. Radość była bezgraniczna. Tym większa, że Ola doganiała rówieśników, coraz więcej i chętniej mówiła.

– Jest gotowa, by iść do przedszkola – orzekli specjaliści. Tak się cieszyłam. Poszła we wrześniu 2019 r. Jednak... – Co się dzieje? – serce mi się ściskało, gdy odbierałam ją smutną. Wychowawczynie przyznały, że mała słabo się tam odnajduje. – Może zapiszemy ją do innego przedszkola? – naradzaliśmy się. I to był strzał w dziesiątkę, bo tam Oli było dobrze. – W jednym miejscu człowiek się czuje lepiej, w drugim gorzej – uśmiechał się mąż. Kamień spadł mi z serca.

– Mam koleżanki, bawimy się lalkami – opowiadała Ola, gdy wracała do domu. Cieszyłam się i martwiłam jednocześnie. Ola słyszała tylko na lewe ucho, to w którym miała implant. Prawe uszko nadal nie pozwalało jej normalnie żyć. Dlatego drugi implant był niezbędny. To był zabieg refundowany przez NFZ. Po staraniach o zwiększenie puli dostępnych implantów słuchowych z innymi rodzicami oraz wspólnej wizycie u dyrekcji szpitala i pismach do NFZ – udało się. – Nareszcie! – cieszyliśmy się.

Szukając oparcia u innych rodziców w podobnej sytuacji trafiliśmy do Stowarzyszenia Słyszeć bez granic. Działa ono na rzecz osób zaimplantowanych, takich jak Ola. Zabiega m.in. o regularne płynne i bezpłatne wymiany zewnętrznej części implantu, ponieważ zużywa się ona jak każdy inny sprzęt elektroniczny. Bez sprawnych procesorów Ola zmuszona byłaby do życia w całkowitej ciszy.

Na szczęście po wczepieniu drugiego implantu postęp był jeszcze większy! Ola śpiewała recytowała wiersze. Zdarzało się, że gdy tego słuchałam, miałam łzy w oczach.

– To jest... poezja – mówiłam do ukochanego męża, mając na myśli to, że przecież Ola miała nie słyszeć, nie mówić. A jest wręcz przeciwnie. To nasza nagroda za to, że się nie poddaliśmy, a w trudnych chwilach zawsze mogliśmy na siebie liczyć.

Magdaleny Gawędy wysłuchała Anna Forecka

Głosuj w plebiscycie Gloria 2021 organizowanym przez tygodnik "Chwila dla Ciebie"

Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2021. Pani Magdalena Gawęda wraz z dziewięcioma innymi bohaterkami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2021 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika. 

O tym, czy zostanie Glorią 2021 zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie https://sprawdzone.pl/gloria2021.

Czytaj więcej