"Koleżanka często się chwaliła swoim idealnym mężem. Pewnego dnia odkryłam, jak jest naprawdę..."
Dorota mówiła nam, że jej mąż to ideał. Nie powiedziałam nikomu, co widziałam w sklepie.
Fot. 123RF

"Koleżanka często się chwaliła swoim idealnym mężem. Pewnego dnia odkryłam, jak jest naprawdę..."

"Dorota często opowiadała w biurze, jaki to wspaniały mąż jej się trafił. Wszystko z nim było idealne: wakacje, święta i rocznice ślubu. Zazdrościłam jej do czasu, gdy pewnego dnia zobaczyłam ją z mężem w supermarkecie..."  Alicja, 36 lat

Znałyśmy się w biurze od lat, lubiłyśmy ponarzekać na swoich mężów. My tak, ale nasza koleżanka Dorota – nigdy. 

Mówiła, że trafił się jej ideał

 

Gdy Marta weszła do biura, od razu poznałyśmy, że coś poszło nie tak.
– I jaki to ma sens? – zaczęła. – Staram się każdego dnia, zabiegam, żeby był zadowolony, szykuje miłą kolację, a on co? On zapomniał o naszej rocznicy!
– O nie! – jęknęłam. – Dwa lata po ślubie? Mój zaczął zapominać trochę później.
– Ale świnia! – stwierdziła Agata. Wszystkie w pokoju wiedziałyśmy, jaki ten wieczór był ważny dla Marty! Wczoraj specjalnie urwała się wcześniej, żeby zdążyć podrzucić dziecko do babci i wszystko przyszykować. – Miał wrócić zaraz po pracy. Kolacja na stole, ja wystrojona, a jego nie ma – opowiadała Marta. – W końcu przyszedł o dziewiątej wieczorem. Bez prezentu! Zdziwiony, że siedzę przy świecach.
– Może coś mu wypadło? – spytałam.
– No tak, wypadło – prychnęła. – Kumplowi zepsuł się samochód i musiał go podholować.
Byłyśmy zgodne: rocznica ślubu to rzecz ważniejsza. A potem wszystkie zaczęłyśmy narzekać na swoich mężów. Wszystkie z wyjątkiem Doroty.

– Biedne jesteście, dziewczyny – stwierdziła krótko. – Mój nigdy nie zapomina o ważnych datach.
Aż nas zmroziło. Jak zwykle Dorota musiała się pochwalić, że trafił się jej ideał. A z nim wszystko było idealne: wakacje, święta i rocznice ślubu.
– Miałaś szczęście, kochana – powiedziałam. – Upolowałaś jedyny taki egzemplarz!
Dorota uśmiechnęła się pod nosem, a mnie wciąż coś nie dawało spokoju. Jej facet był chodzącym ideałem, ale nigdy nie miałyśmy okazji go poznać. Kilka razy próbowałyśmy namówić ją na wspólne wyjście, lecz zawsze wypadało jej coś ważniejszego. 

Zastanawiałam się, czy ten facet istniał naprawdę?

Na biurku Doroty stało jego zdjęcie. Był przystojny, ale w jego oczach drzemało coś niepokojącego. Coś ponurego…
– Pokazałabyś wreszcie na żywo tego swojego Romka – powiedziała Kaśka. – Może umówimy się całą paczką w przyszły weekend?
– No nie wiem – odpowiedziała Dorota. – Mamy już plany. Jedziemy do rodziny.
– To może w następny? – nie ustępowała. – Pasuje wam? A wy, dziewczyny? Macie ochotę?
– Ja chętnie – odpowiedziałam. – Powiedz tylko, kiedy i gdzie.
– Ja też – dołączyła Agata.
Wszystkie chętnie byśmy się spotkały. Kiedy w końcu ustaliłyśmy wygodny dla wszystkich termin, Dorota obiecała, że też przyjdzie ze swoim mężem. Tamtego wieczoru jednak na próżno czekałyśmy w restauracji na nią i Romka. Mimo że potwierdziła spotkanie, nie tylko nie przyszła, ale nawet nie zadzwoniła.
– Dziwne to wszystko – stwierdziła Beata. – Pilnuje tego swojego ideału jak oka w głowie. Pewnie jest zazdrosna. Ale przecież byśmy go nie zjadły, nie?
– No my nie – zaśmiałam się. – Ale ty jesteś atrakcyjną rozwódką, każdy normalny facet zwróci na ciebie uwagę.
– Nie uwodzę cudzych mężów – obruszyła się.
Faktycznie, Beata zawsze zachowywała się z klasą.

Roztaczała przed nami wizję idealnej rodziny

 

W poniedziałek, kiedy przyszłyśmy do pracy, Dorota już na nas czekała z blachą domowego ciasta.
– Przepraszam, że tak wyszło, ale odwiedził nas brat Romka – zaczęła się tłumaczyć. – On jest architektem, musieliśmy omówić plany budowy nowego domu. W ramach przeprosin przyniosłam ciasto…
– Budujecie dom? – zainteresowała się Agata. – Nic nie mówiłaś.
– Oj tak, bo to jeszcze trochę potrwa… Ale będzie fantastycznie, Romek lubi rzeczy z rozmachem.
Wszystkie poczułyśmy ukłucie zazdrości, nie ma co ukrywać. Może na codzienne życie nie brakowało nam środków, ale większe inwestycje były zupełnie poza naszym zasięgiem. No i przede wszystkim kto by w dzisiejszych czasach myślał o budowie domu, na dodatek „z rozmachem”? Jej mąż musiał naprawdę dobrze zarabiać.
Temat idealnej rodziny Doroty ciągle powracał. Koleżanka non stop opowiadała historyjki ze swojego życia i musiałam przyznać, że przy jej mężu nasi wypadali dość blado… Nieraz jej zazdrościłam. Chciałabym mieć tyle powodów, żeby chwalić się swoim Tomkiem. Mojego męża nawet w sobotę nie dało się wyciągnąć na zakupy. I jak zwykle musiałam pojechać sama.

Spotkanie w supermarkecie było dla mnie szokujące

 

Wybierałam herbatę, kiedy zza regału obok usłyszałam okropnego faceta. Krzyczał na swoją partnerkę, pewnie żonę.
– We łbie ci się poprzewracało, idiotko?! Zaczęła się tłumaczyć cicho jak myszka, ale on ją dosłownie zakrzyczał. Aż gorąco mi się zrobiło z oburzenia. Jak można się tak zachowywać? I to jeszcze publicznie? W duchu podziękowałam losowi, że robię zakupy sama… Wrzuciłam herbatę do koszyka i poszłam dalej. Przez chwilę mignęła mi kobieta w popielatej kurtce z pochyloną głową. Przez dobre półgodziny krążyłam po markecie, aż w końcu stanęłam w długiej kolejce do kas. Przed sobą znowu usłyszałam głos tamtego mężczyzny. –
Ile? Trzysta złotych? – pieklił się przy kasie. – Tak to jest, pójść z tobą na zakupy! – wyrzucał żonie. – Co ty myślisz, że jestem bankomatem? – denerwował się, odkładając na bok kilka produktów. – Jak chcesz, sama sobie za to płać! Wychyliłam się dyskretnie. Kobieta w popielatej kurtce pochylała nisko głowę i bez słowa pakowała rzeczy do reklamówek. Wtedy ją poznałam. To była Dorota! „A ten facet to… jej idealny mąż?”, byłam w szoku. Schowałam się za plecami mężczyzny stojącego przede mną. Nie chciałam, żeby koleżanka mnie zauważyła.

Dlaczego ona to robi?

 

Wróciłam do domu, ale wciąż myślałam o tym, co widziałam. Może trzeba Dorocie pomóc? Może przeżywa jakiś kryzys małżeński?

Czekałam na poniedziałek, przekonana, że koleżanka poskarży się na swojego męża i poprosi o jakąś radę.
– Jak tam weekend, dziewczyny? – spytałam rano w biurze.
– Ja myłam okna – westchnęła Agata.
– Lepiej nie pytaj – syknęła Beata. – Dzieci dały mi popalić! Chociaż w pracy odpocznę.
– A ty, Dorota? – spytałam.
– A my byliśmy z Romkiem w górach – jej twarz rozpogodził uśmiech. – Było cudownie…
Zamurowało mnie. Kłamała?! Ale dlaczego? A może nie tylko teraz? Może całe jej życie, takie szczęśliwe i kolorowe, to było jedno wielkie kłamstwo? Nie powiedziałam nikomu o tym, co widziałam w sklepie. Jeszcze nie wiem, czy powinnam…

 

Czytaj więcej