"Mogłem kochać i być kochany przez wspaniałą kobietę, ale wybrałem głupi flirt"
Zostałem sam i wciąż nie mogę się z tym pogodzić
Fot. 123RF

"Mogłem kochać i być kochany przez wspaniałą kobietę, ale wybrałem głupi flirt"

"Kasia była cudowna. Byliśmy razem już trzy miesiące i czułem, że nasza znajomość naprawdę ma przyszłość. Wtedy jakiś diabeł mnie podkusił i zajrzałem na portal randkowy. Najpierw chciałem tylko sprawdzić, co słychać na moim profilu, a później... zachowałem się jak ostatni palant!" Adrian, 41 lat

Kiedy skończyłem 40 lat i nadal byłem sam, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Uznałem, że to naprawdę ostatni dzwonek, żeby założyć rodzinę i może jeszcze spłodzić dziecko. Stwierdziłem też, że najprościej będzie zarejestrować się na portalu randkowym i poszukać miłości w ten sposób. W realu jakoś mi nie szło. Nie spotkałem dotąd kobiety, z którą chciałbym stworzyć związek.

W Kasi zakochałem się od pierwszego wejrzenia

 

Rzeczywiście na portalu wystarczyło tylko wpisać żądane parametry i już otworzył się przede mną wachlarz możliwości. Uważnie przestudiowałem profile kobiet, które mnie zainteresowały, i od razu do nich napisałem. Byłem w siódmym niebie, gdy na konto zaczęły spływać wiadomości zwrotne. To wszystko było takie łatwe i przyjemne... Na początku korespondowałem z kilkoma dziewczynami, ale po dwóch tygodniach pisałem już tylko do jednej z nich. 39-letnia Kasia bardzo mi się spodobała. Nie dość, że była przepiękna, to jeszcze fantastycznie mi się z nią rozmawiało. Zupełnie, jakbyśmy znali się od lat. Dlatego szybko zaproponowałem jej spotkanie. Podczas pierwszej randki nie mogłem oderwać od Kasi oczu. Do tej pory byłem pewien, że ludzie, którzy mówią, że już od początku czuli to „coś”, przesadzają. Po prostu nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Do czasu, kiedy nie spotkałem Kasi.
– Zobaczymy się jeszcze, prawda? – zapytałem z nadzieją w głosie.
– No jasne – odparła pogodnie. Na pożegnanie nieśmiało ją pocałowałem i zapewniłem, że zadzwonię jeszcze w tym tygodniu. Nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania! Chciałem do niej zadzwonić niemalże od razu, gdy tylko zniknęła mi z oczu. Wcisnąłem dłonie głęboko w kieszenie, żeby tego nie zrobić. „Skontaktuję się z nią jutro wieczorem. Albo... Dobra. Niech będzie po południu”, negocjowałem sam ze sobą, ale i tak musiałem wyłączyć telefon, żeby nie wyjść na skończonego napaleńca.

Zgodnie ze swoim postanowieniem, do Kasi zadzwoniłem dopiero następnego dnia. Wytrzymałem tylko do godziny dwunastej, ale i tak byłem z siebie dumny. Gdy Kasia zgodziła się na spotkanie, niemal fruwałem z radości. Potem był kolejny spacer i wspólny wyjazd w góry. Tam Kasia jeszcze bardziej zawróciła mi w głowie. Szpilki zamieniła na górskie buty, a seksowne sukienki na wygodne szorty. Wędrowaliśmy górskimi szczytami, trzymając się za ręce i opowiadaliśmy o swoich marzeniach.

– Chyba się w tobie zakochałem – wyznałem jej podczas jednego z romantycznych wieczorów. Potem długo się całowaliśmy, a oczy Kasi błyszczały jak gwiazdy.

Nie chciałem jej zdradzać, ale... 


Byliśmy ze sobą już trzy miesiące, a nasza znajomość nabierała coraz mocniejszych rumieńców. Wtedy jakiś diabeł mnie podkusił i... zajrzałem na portal, by sprawdzić, co słychać. Znalazłem sporo nowych wiadomości od różnych dziewczyn. Zdjęcie jednej z nich sprawiło, że krew zaczęła mi szybciej krążyć w żyłach. Aneta była boginią... Dosłownie! Miała elektryzujące spojrzenie, szczupłe, opalone ciało i długie, czarne włosy. Wahałem się tylko przez chwilę, a potem... napisałem do niej.
„Przecież Kasia o niczym się nie dowie. Niewinny flirt to żaden grzech”, usprawiedliwiałem sam siebie, próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia. Kasia była tą jedyną, nie zamierzałem jej zdradzać. Po prostu miałem ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o boskiej Anecie. Nie spodziewałem się jednak, że nasza znajomość wkroczy na zupełnie inne tory. Coraz częściej rozmawialiśmy ze sobą przez Skype’a i z dnia na dzień ta tajemnicza dziewczyna coraz bardziej mnie pociągała. Pomyślałem, że jedno czy dwa spotkania przy kawie nie wyrządzą nikomu krzywdy. Sam nie wiem, czego wtedy chciałem. Chyba poczułem się zbyt bezpiecznie w związku z Kasią i potrzebowałem zastrzyku adrenaliny, dreszczyku przygody.

 

...umówiłem się z Anetą

 

Aneta chętnie przystała na propozycję spotkania i, na szczęście, wyznaczyła miejsce odległe od tego, w którym mieszkała Kasia. W kawiarni pojawiłem się punktualnie i z drżeniem serca oczekiwałem przybycia bogini. Na każdy dźwięk otwieranych drzwi niemal podskakiwałem na krześle, a moje serce fikało koziołki. I nagle w progu kawiarni stanęła... Kasia. Omal nie dostałem zawału!
„Co ona tutaj robi? Mało jest knajpek w mieście? Musiała wejść akurat do tej?”, zastanawiałem się gorączkowo, zasłaniając się gazetą i modląc się, żeby mnie nie zauważyła. Jednak ona, jak na złość, dojrzała mnie i podeszła do stolika.
– Cześć, kochanie – powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. – Co tu robisz? Czekasz na kogoś? – zapytała, uśmiechając się promiennie.
„Jezu! Niech Aneta się spóźni! Albo niech nie przyjdzie wcale!”, modliłem się w duchu, robiąc dobrą minę do złej gry.
– Musiałem załatwić coś w pobliżu i pomyślałem, że odetchnę na chwilę przy dobrej kawie – plotłem trzy po trzy. – Właściwie będę już leciał – powiedziałem, bo stwierdziłem, że ucieczka z tego miejsca to najlepsze wyjście. – Idziesz ze mną? – zapytałem, pocąc się z nerwów jak mysz.
Kasia ani myślała wychodzić. Rozsiadła się wygodnie przy moim stoliku.

Zawiodłem Kasię

 

– Właściwie czekam tu na pewną Anetę – wyjaśniła, patrząc mi prosto w oczy. – Dotrzymaj mi towarzystwa, zanim się nie pojawi. Dobrze?
Zamurowało mnie. Oczy miałem na pewno jak pięciozłotówki.
– Nigdy mi nie mówiłaś, że masz znajomą o tym imieniu – wybąkałem niepewnie.
– Ale ty masz. To ja jestem Aneta – wyciągnęła do mnie rękę przez stół. – To ze mną byłeś umówiony. No, co? Nie cieszysz się, Tigerze? Gdy użyła pseudonimu, którym podpisywałem się pod mejlami do Anety, wiedziałem już wszystko.
– Kasiu, o co w tym wszystkim chodzi? Co ty wyrabiasz? – wyjąkałem.
– Właściwie powinnam o to zapytać ciebie – odparła.
– Sprawdzasz mnie?! – nie dowierzałem.
– A nie powinnam? – odbiła piłeczkę. – Mężczyźni z portali randkowych są zachłanni. Lubią działać na kilku frontach. Szkoda, bo miałam nadzieję, że ty jesteś inny – westchnęła.

Mogłem mieć miłość, a wybrałem miłostkę

 

Byłem zdruzgotany. Oparłem się ciężko o stół, chowając twarz w dłoniach.
Kochanie, przecież do niczego nie doszło. To były tylko niewinne rozmowy – próbowałem się tłumaczyć, choć wiedziałem, że tylko się pogrążam.
– Gdyby to była tylko zwykła, koleżeńska rozmowa, nie miałabym pretensji. No ale, czekaj... Jak to leciało? „Marzę o tym, żebyś na randkę przyszła bez majtek?” Tak? – upewniała się bezlitośnie.
– Ostatni chłopak, którego też poznałam przez portal randkowy, bardzo mnie zranił. Obiecałam sobie, że to już więcej się nie powtórzy. Dlatego postanowiłam cię sprawdzić. Szkoda, że ty też okazałeś się zwykłym dupkiem – wycedziła przez zęby.
– No ale przecież do niczego nie doszło – powtórzyłem raz jeszcze.
– Teraz nie. Ale co będzie za kilka miesięcy czy lat? – zapytała, a potem wyszła z kawiarni, zostawiając mnie totalnie zdruzgotanego.
Wymyślałem sobie od idiotów. Żeby tak zaprzepaścić fajny związek?! Próbowałem dzwonić do Kasi, ale nie odbierała telefonów ode mnie. W końcu wysłała mi SMS z prośbą, żebym dał jej spokój. Zostałem sam i wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Zachowałem się jak ostatni palant i mam za swoje. Zasłużyłem sobie na to! Mogłem kochać i być kochany przez wspaniałą kobietę, ale ja, głupi, wybrałem pikantny flircik. Jedno jest pewne. Jeśli jeszcze kiedyś się zakocham, już nigdy nie popełnię tak głupiego błędu... 

 

Czytaj więcej