"Współlokatorka zrobiła mi wielkie świństwo! Nie lubię się mścić, ale tym razem musiałam..."
Fot. 123 RF

"Współlokatorka zrobiła mi wielkie świństwo! Nie lubię się mścić, ale tym razem musiałam..."

"Nie stać mnie na samodzielne mieszkanie, więc znalazłam sobie współlokatorkę. To był koszmar! Monika okazała się wulgarną i pretensjonalną dziewuchą. Bywała agresywna. Całe dnie słuchała głośnej muzyki i robiła imprezy. Aż w końcu posunęła się za daleko. Postanowiłam odpłacić jej pięknym za nadobne..."  Wiktoria, 22 lata

– I co my teraz zrobimy, córeczko? – zamartwiała się mama, kiedy straciła pracę. – Tata nie zarobi na dom, utrzymanie i twoje studia.
– Nie przejmuj się, mamo. Zostały mi jeszcze tylko dwa lata studiów. Poszukam pracy. – starałam się ją pocieszyć.
– Wynajęcie mieszkania w stolicy kosztuje krocie – narzekała.
– Ale łatwiej znaleźć tam pracę. Nie będzie tak źle. Znam dobrze dwa języki. To powinno być atutem – dodałam. – Tylko tańsze mieszkanie znajdę. Z sublokatorką może.
Jak uradziłyśmy, tak zrobiłam. Złożyłam kilka podań o pracę i poszukałam tańszego lokum. Mieszkanie znajdowało się na peryferiach stolicy. Wchodziłam schodami na czwarte piętro. Luksusów nie było, ale miałam własny pokój, no i czynsz był znośny. Moją współlokatorką była Monika – wysoka szatynka, która pracowała jako kelnerka i studiowała wieczorowo, ale nie chciała zdradzić co. Podobno właśnie wróciła z Niemiec, gdzie kilka lat przepracowała za barem.

Mieszkanie z nią to była mordęga

Monika okazała się wulgarną, pretensjonalną i trudną we współżyciu dziewuchą. Bywała agresywna. Całe dnie słuchała głośnej muzyki i ciągle spraszała gości. Drzwi naszego mieszkania prawie się nie zamykały, a imprezy trwały nieraz do rana. Często pijane towarzystwo przesiadywało we wspólnej kuchni i oczywiście miało gdzieś moje prośby o zachowanie ciszy.
Którejś nocy obudziłam się i przerażona odkryłam, że na podłodze obok mojego łóżka śpi nieprzytomny koleś. Wtedy postanowiłam porozmawiać z właścicielką mieszkania. Poprosiłam o interwencję i założenie zamka w drzwiach mojego pokoju. Monika była wściekła.
– Toś ty taka? – wysyczała. – Zakichana pańcia! Cisza ci się marzy, co? No to jeszcze zobaczymy... Popamiętasz mnie, kotku – dodała, wykrzywiając usta.
– Tylko mnie nie strasz – odparłam. – Nie ja zaczęłam. Musimy jakoś się dogadać – dodałam pojednawczo. – Nie kłóćmy się.
– Ani myślę się z tobą bratać. Jak ci się nie podoba mieszkanie ze mną, to droga wolna – warknęła, wskazując palcem drzwi. – Nikt cię tu nie trzyma.
– Może i tak zrobię... – mruknęłam pod nosem, wycofując się z kuchni. Imprezy się skończyły, ale tylko na tydzień, a właścicielka nie założyła dodatkowego zamka.
„Muszę znaleźć pracę, a potem zmienić mieszkanie”, myślałam. Pierwszą część planu udało mi się ruszyć dopiero miesiąc później. Oferta wydawała się wprost stworzona dla mnie – miałam pracować popołudniami w biurze. Z dobrą wiadomością od razu zadzwoniłam do domu.
– Wiesz, mamo, wygląda na to, że mnie przyjmą.
– A wiedzą, że studiujesz? – zapytała.
– Tak. Byłam już nawet na rozmowie wstępnej i wszystko jest ustalone. Mam tylko przesłać im jeszcze raz CV, bo zapomniałam w poprzednim ująć tego stażu w instytucie. Gapa ze mnie.
– Na pewno dasz sobie radę? – dopytywała. – Oczywiście! Muszę tylko poznać podstawy niemieckiego. Oni potrzebują kogoś z angielskim i niemieckim. Mój francuski się nie przyda. Wiesz, na naukę podstaw dali mi pół roku, to sporo czasu. – Zaśmiałam się, bo nauka języków szła mi wyjątkowo łatwo.
– Uf, ulżyło mi. Martwiłam się o ciebie...
– Mamuś, teraz już będzie dobrze. Buziaczki, kończę, muszę iść na zajęcia. Pa! – rzuciłam i rozłączyłam się.

Trudno uwierzyć, co ta małpa mi zrobiła

Po powrocie z uczelni przesłałam poprawione CV i czekałam na jakąś informację zwrotną. Nic nie przychodziło przez cały tydzień, dopiero w piątek dostałam mejla: „Przykro nam, że nasza współpraca nie doszła do skutku. Życzymy powrotu do zdrowia. Polecana przez panią koleżanka, Monika S., została zatrudniona”. Te kilka słów zwaliło mnie z nóg. Oczom nie mogłam uwierzyć. Wszystkie plany wzięły w łeb. Zastanawiałam się, jakim cudem Monika dowiedziała się o tej pracy. „Pewnie weszła do mojego pokoju i sprawdziła pocztę w laptopie”, wywnioskowałam. „Ależ jest bezczelna. No i co ja teraz zrobię?”, zastanawiałam się. Gdy wieczorem Monika wróciła do domu, akurat parzyłam sobie w kuchni herbatę.
– Jak mogłaś? – wykrztusiłam z płaczem. – Przecież miałaś pracę, i to dobrą.
– Miałam, ale ta jest lepsza – rzuciła zadowolona z siebie. – Trzeba korzystać z okazji. Takie jest życie – dodała opryskliwie. – Poza tym powiedziałam ci kiedyś, że się zemszczę. Sprawiło mi to prawdziwą przyjemność. No i znam niemiecki – roześmiała się. – Przygotuj się, mam zamiar uczcić moje zwycięstwo, dziś znowu impreza. Będzie głośno – tak, jak lubię i nawet nie próbuj nic kombinować! Nie zadzieraj ze mną, bo ja zawsze wygrywam – wyszeptała mi do ucha.

Przyszedł jednak mój czas

Znękana wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zapatrzyłam się w okno. Deszcz miarowo stukał o parapet. Wieczór był ciemny i posępny. „Muszę jej jakoś odpłacić za to, co mi zrobiła”, myślałam. „Nie mogę tego tak zostawić, bo całkiem wejdzie mi na głowę. Co prawda nie lubię się mścić, ale tym razem to zrobię. Zasłużyła sobie na to!” Po chwili ułożyłam plan. Postanowiłam zdobyć chłopaka, do którego Monika miała prawdziwą słabość. Maciek bywał u niej często i ta okropna dziewucha robiła wszystko, by go do siebie przekonać – jak dotąd bezskutecznie. Kilka razy spotkałam go w kuchni i próbował mnie zagadywać. Był przystojny i nie tak hałaśliwy jak reszta jej towarzystwa. Pił też znacznie mniej. Od razu przystąpiłam do realizacji planu. Wzięłam prysznic, zmieniłam ciuchy, zrobiłam delikatny makijaż.
– Musi mi się udać – wyszeptałam, szczotkując włosy.
Impreza zaczęła się po godzinie. Rozkręciła się błyskawicznie. Już za moment muzyka dudniła w całym mieszkaniu. Odczekałam moment i wyszłam do kuchni, gdzie po chwili pojawił się Maciek.
– Cześć, fajnie cię widzieć – rzucił, a ja podałam mu rękę. Tym razem nie uciekłam. Przegadaliśmy pół nocy. Okazał się bardzo sympatyczny, a do tego inteligentny. Monika kilka razy zaglądała do kuchni i miała coraz bardziej zaniepokojoną minę. Straciła cały tupet. Gdy nad ranem Maciek wychodząc, poprosił mnie o kolejne spotkanie, zgodziłam się bez zastanowienia. Od tamtego czasu spotykamy się. Monika nie mogła tego przeżyć, a gdy zobaczyła wielki bukiet róż, który od niego dostałam, postanowiła się wyprowadzić. Z Maćkiem tworzymy zgraną parę, jestem w nim zakochana, a niedawno dostałam całkiem fajną pracę. Wszystko się poukładało.

Czytaj więcej