Żaneta Miecznikowska: Dla nas nie "mama" ani "tata" ale "lampa" – to najpiękniejsze słowo
Fot. Archiwum prywatne

Żaneta Miecznikowska: Dla nas nie "mama" ani "tata" ale "lampa" – to najpiękniejsze słowo

„Jej występ był ukoronowaniem naszych starań” – mówi Żaneta Miecznikowska (34 l.) z Jaksiczek (woj. kujawsko-pomorskie). 

– Poznajcie się – tata przedstawił mi kolegę. Chodziłam jeszcze wtedy do liceum, Jacek był 4 lata starszy. Pracował z moim ojcem w piekarni. Potem, ilekroć tam wpadałam, rozmawialiśmy, żartowaliśmy.

Z czasem zaiskrzyło. W 2007 r., gdy skończyłam szkołę, pobraliśmy się. Jacek dostał etat magazyniera w hurtowni. Ja także tam pracowałam: jako sprzedawca-magazynier.
– Fajnie wam – śmiali się znajomi z pracy. – W pracy we dwójkę, w domu we dwójkę. Ale my pragnęliśmy, by nas w domu było więcej. Marzyliśmy o powiększeniu rodziny.

Byliśmy pięć lat razem, gdy okazało się, że jestem w ciąży.
– Wspaniale! – cieszył się wraz ze mną Jacek.
– Wiem, jak podzielimy się nowiną z bliskimi – przytuliłam się do niego. Pojechaliśmy do rodziców na kawę, w pewnej chwili wyjęłam malutkie buciki.
– Spodziewacie się maleństwa! – domyślili się.
To była niewyobrażalna radość. Tym większa, że ciąża przebiegała książkowo. Urządzaliśmy pokoik dla maluszka, kupowaliśmy ciuszki, drobiazgi.
– Kiedy powitamy cię na świecie? – mówiłam do mojej córeczki.

Ania urodziła się 21 lutego 2012 r. była silnym, ślicznym niemowlakiem.
– Nasz skarb – tuliliśmy ją z mężem. A potem...
– Zapraszam na sprawdzenie słuchu – wywołano nas na rutynowe badanie. Byłam spokojna – do momentu, gdy ujrzałam minę lekarza. Skierowano nas na badania. W końcu usłyszeliśmy ostateczną diagnozę:
Dziecko ma głęboki, obustronny niedosłuch – padły słowa, po których świat mi zawirował przed oczami.
Tak ciężko było się z tym pogodzić. Mąż, tak samo jak ja, w pierwszym momencie był wstrząśnięty tą diagnozą.

„Może to jest pomyłka?” – myślałam, ale szybko się pozbyłam złudzeń. Do główki śpiącej córeczki podłączono elektrody. Na uszy założono jej słuchawki, w których „leciały” głośne dźwięki. Ale to Ani nie budziło. Nawet nie drgnęła.
– Będzie dobrze – mąż podnosił mnie na duchu. A ja jego. Nie zadawaliśmy już sobie pytań, czemu Ania... Woleliśmy pytać, jak jej możemy pomóc.
Wywalczymy dla Ani lepsze życie – powtarzałam sobie.
Mąż wychodził do pracy, ja woziłam córkę do specjalistów.
– Ania musi nosić aparaty słuchowe – zapadła decyzja lekarzy.
Dzięki nim malutka odkryła, że wokół nie panuje cisza! Gdy wreszcie słyszała nasze głosy, reagowała śmiejąc się, robiąc czasem wielkie oczy. To było wzruszające. Jednak aparaty przestały Ani wystarczać, bo niedosłuch się pogłębiał.

Córka musi mieć wszczepione implanty ślimakowe. Tylko dzięki nim ma szansę na rozwój podobny do rówieśników – powiedzieli.
Nie wahaliśmy się. Trzeba było poczekać, aż Ania będzie troszkę starsza. Operację pierwszego uszka wyznaczono na 2013 r.
– Będzie dobrze – głaskałam kiedyś córeczkę po głowie.
Z czasem zauważyliśmy, że drugie ucho Ani nie ma korzyści z aparatów. Odliczałam dni do kolejnej operacji w Bydgoszczy. Ale gdy trwała, z mężem bardzo się denerwowaliśmy. Nerwy zastąpiła wielka ulga, gdy usłyszałam, że wszystko się udało. Już po pierwszej operacji widzieliśmy efekty. W momencie, kiedy mogła słyszeć na oboje uszu – mogło być tylko lepiej.

Oczywiście wiedziałam, że będzie potrzebna jeszcze długa rehabilitacja, bo implant to tylko proteza. Bez ćwiczeń nie będzie efektów. Miałam regularnie jeździć z Anią do surdologopedy, sumiennie powtarzać z nią głoski i wyrazy w domu. Każdą chwilę spędzoną razem wykorzystywaliśmy na zabawę, przy okazji poznając świat i dźwięki, które nas otaczały.

– Ja to pogodzić z pracą? Nie da się – mówiłam.
– Ania jest ważniejsza – zgadzał się ze mną Jacek. – Ty myśl o niej, ja zadbam o rodzinę.
W takich chwilach okazuje się jak ważne jest wsparcie najbliższych i na kogo możesz liczyć. Każdemu życzę takiego męża i rodziny. Dla ukochanej córki zrezygnowałam z etatu. Byłyśmy cały czas razem. Aby Ania zapamiętała dane słowo, trzeba było je w zabawie użyć wiele razy.

– Kiedy Ania zacznie mówić? – martwiłam się kiedy Ania była maleńka. Długo nie mówiła. Aż kiedyś spojrzała przed siebie.
– Lampa – powiedziała i pokazała rączką.
– Jacek, chodź do nas, posłuchaj – płakałam ze szczęścia i wołałam męża.
Lampa to było dla nas najpiękniejsze słowo na świecie. Bo wypowiedziane jako pierwsze! Chyba nawet wspanialsze niż „mama” i „tata”, które córka zaczęła także mówić. Robiła niesamowite postępy. Poszła do przedszkola, zaś w 2018 r. do szkoły.

20200829_191405
Ania jest radosnym dzieckiem
Archiwum prywatne

Świetnie radzi sobie z nauką, jej ulubionym przedmiotem jest plastyka, uwielbia szyć i czytać. Jest towarzyska, ma mnóstwo koleżanek, kolegów. Od rówieśników różni ją to, że żyje jakby w dwóch światach: dzięków oraz całkowitej ciszy. Na noc bowiem konieczne jest zdejmowanie zewnętrznych części implantów (procesorów), wtedy Ania przestaje cokolwiek słyszeć.

Córka, zanim pójdzie spać, lubi się przytulić do mnie, do taty, pogadać. Potem sama zdejmuje procesor i zasypia.
– Przynajmniej nie będą mi przeszkadzały hałasy – żartuje.
Ale kiedyś, całkiem poważnie powiedziała, że chciałaby się uczyć śpiewu.
– Zapiszesz mnie na lekcje, mamo? – zapytała.
Byłam bardzo poruszona. Bo... kiedy dowiedziałam się, że córka  nie słyszy, to marzyłam, aby w ogóle porozumiewała z otoczeniem. A teraz lekcje śpiewu?! Oczywiście, że ją z radością na te zajęcia zapisałam.

Pojawienie się na świecie Ani dużo zmieniło w moim życiu, sprawiło, że otworzyłam się na problemy innych. Wiem, co czuje rodzic, który dowiaduje się, że jego maleństwo ma problemy ze słuchem.
– Chciałabym pomóc innym – postanowiłam. Zapisałam się do Stowarzyszenia Słyszeć bez Granic (SSbG), które wspiera osoby niedosłyszące i zaimplantowane słuchowo, organizuje spotkania, informuje o możliwości wszczepienia implantów słuchowych refundowanych przez NFZ, rehabilitacji. Podnoszę innych na duchu, doradzam podczas spotkań i konferencji. Jedno z nich uświetnił wokalny występ Ani. Gdy skończyła śpiewać, rozległa się potężna burza braw. To był pierwszy występ Ani przed tak dużą publicznością i do dziś jest z siebie niesamowicie dumna.

Wiemy, że nasza córka zawsze sobie poradzi, do końca życia jednak potrzebuje sprawnych procesorów (części zewnętrznej implantu) bez których osoby takie jak Ania nic nie słyszą. Wymiana zużytych procesorów na czas, to podstawa, aby ludzie zaimplantowani nie wracali do świata ciszy. W tym też kierunku działa SSbG. Dążymy do tego, aby utworzyć „Program Implantów Słuchowych” i usystematyzować opiekę nad pacjentami zaimplantowanymi, żeby strach o przyszłość nigdy do nich nie wracał. Dzięki temu, że się zrzeszamy, walka o lepsze jutro naszych zaimplantowanych słuchowo dzieci oraz osób dorosłych, w tym walka o przyszłość mojej córki, staje się dużo łatwiejsza.

Żanety Miecznikowskiej wysłuchała Anna Forecka

Głosuj w plebiscycie Gloria 2022 organizowanym przez tygodnik "Chwila dla Ciebie"

Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2022. Pani Żaneta Miecznikowska wraz z dziewięcioma innymi bohaterami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2022 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika. 

O tym, czy zostanie Glorią 2022, zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie sprawdzone.pl/gloria2022

Czytaj więcej