"Moja szwagierka chciała mnie poniżyć, ale się jej nie udało... Zostałam gwiazdą wieczoru!"
Fot. 123RF

"Moja szwagierka chciała mnie poniżyć, ale się jej nie udało... Zostałam gwiazdą wieczoru!"

"Siostra mojego męża lekceważy mnie tylko dlatego, że nie mam wyższego wykształcenia. Jestem kosmetyczką i wizażystką. Kocham to, co robię. Cały czas się dokształcam, ale dla szwagierki jestem nikim. Gdy pewnego dnia  niespodziewanie zaprosiła mnie do siebie na babskie spotkanie, pomyślałam, że chce poprawić nasze stosunki. Nic bardziej mylnego. Ona miała perfidny plan...!" Karolina, 29 lat

Tak się złożyło, że mam trzech starszych braci. I chociaż byłam otoczoną miłością „księżniczką tatusia”, to zawsze marzyłam o siostrze. Dlatego kiedy poznałam Mariusza, mojego przyszłego męża, ucieszyłam się, że ma siostrę. I to dokładnie w moim wieku.

Marzyłam o przyjaźni ze swoją szwagierką

Nie wiem, dlaczego wyobraziłam sobie, że zostaniemy z Darią przyjaciółkami. Polubiłam ją od razu. Niestety, w drugą stronę to kompletnie nie zadziałało. Daria była w stosunku do mnie obojętna, a nawet zimna. Zrozumiałam, że moje marzenia o wspólnych zakupach, plotkach przy kawie i winie czy wypadach do kina nie mają szans się ziścić. Przebolałam to, że Daria za mną nie przepada. Ale trudno mi było znieść, że traktuje mnie lekceważąco, bo na to sobie nie zasłużyłam. To prawda, nie mam wyższego wykształcenia. Nie poszłam po maturze na studia, tylko od razu podjęłam pracę. Najpierw zatrudniłam się jako recepcjonistka, ale to nie sprawiało mi radości. Kiedy zaczęłam się zastanawiać, co właściwie chciałabym w życiu robić, doszłam do wniosku, że najwięcej radości sprawiało mi zawsze „upiększanie” koleżanek. Zrobiłam więc kurs kosmetyki i wizażu, i wkrótce otrzymałam pracę w gabinecie odnowy. To było to!

Dla Darii byłam głupią lalą

Uwielbiałam swoją pracę. Klientki mnie lubiły i polecały sobie nawzajem. Sama też starałam się być dobrą wizytówką salonu. Zawsze miałam wypielęgnowane dłonie, staranny – chociaż nieprzesadny – makijaż, ułożone włosy... Daria niestety tego nie rozumiała. Kiedyś nazwała mnie nawet „głupią lalą”. Nie wiem, czemu ta dziewczyna tak mnie nie cierpiała. Nigdy nie powiedziałam jej nic złego, nie skrytykowałam jej. A mimo to szwagierka najwyraźniej miała na mnie alergię. Wtedy po raz pierwszy poskarżyłam się mężowi.
– Nie słuchaj jej – rzucił Mariusz. – Wyglądasz prześlicznie! A Daria jest po prostu zazdrosna. I powiem ci, że wiele by zyskała, gdyby czasami poprosiła cię o radę...
No cóż, trudno mi było się z tym nie zgodzić. Siostra mojego męża jest ładną kobietą, ale nie potrafi o siebie dbać. Już na początku naszej znajomości zauważyłam, że źle sobie dobiera podkład. Powinna także wyregulować lekko brwi, co by jej optycznie „otworzyło” oko. Gdyby się odnosiła do mnie inaczej, pewnie bym jej także powiedziała, jak powinna nakładać róż, by wyszczuplić twarz. W końcu upiększanie kobiet to mój zawód i prawdziwa pasja. Naprawdę to lubię! Nie jestem tylko jakąś panienka od nakładania cieni na powieki. Cały czas się dokształcam, robię nowe kursy. Nie zajmuję się jedynie przyklejaniem tipsów. Wykonuję za to bardziej skomplikowane zabiegi, w tym także laserowe. W przyszłości planowałam otworzyć nawet własny gabinet... Po cichu liczyłam na to, że wówczas zyskałabym w końcu uznanie szwagierki.

Niespodziewanie zaprosiła mnie na babskie spotkanie

Gdy Daria niespodziewanie zaproponowała, bym do niej wpadła na babskie spotkanie, pomyślałam, że wszystko zmierza w dobrym kierunku...
– Będzie kilka moich przyjaciółek... – rzuciła przez telefon, a ja zaniemówiłam zdumiona. – Przyjdziesz? – zapytała.
– No pewnie, z przyjemnością! – zapewniłam ją żarliwie. Boże, jak ja się szykowałam na to spotkanie! Wybierałam odpowiednie ciuchy dłużej niż na jakąkolwiek randkę.
– Baw się dobrze! – Mariusz żegnał mnie rozbawionym uśmiechem.
Gdy stanęłam pod drzwiami mieszkania Darii, usłyszałam gwar kobiecych głosów i poczułam lekkie podniecenie. „Na pewno się z nimi zaprzyjaźnię”, pomyślałam.

Ona chciała mnie upokorzyć!

Chwile później Daria wprowadziła mnie do salonu.
– A oto nasza kosmetyczka! – zaanonsowała mnie grupie dziewczyn.
Kto? Byłam tak zdumiona, że aż mnie zatkało. Nie powiedziała „moja szwagierka”, nie użyła nawet mojego imienia, tylko rzuciła: „kosmetyczka”...
Stałam jak słup soli, kiedy Daria mi wyjaśniła, że to babskie spotkanie ma charakter „domowego SPA”.
– Urządzamy co jakiś czas takie domówki bez facetów, zapraszamy na nie a to manikiurzystkę, a to fryzjerkę. Dzisiaj pomyślałam o tobie, w końcu jesteś kosmetyczką, prawda? Jej uśmiech, niby życzliwy, był niczym sztylet wbity w moje serce. „Nawet mi nie zaproponowała drinka!”, przebiegło mi przez głowę. Wszystkie kobiety w pokoju trzymały kieliszki, a ja jedna nie!

Byłam w szoku, ale dałam się ponieść swojej pasji

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyny zaczęły zarzucać mnie pytaniami. O stan swojej cery, o to, czy warto sobie wstrzykiwać botoks. Zaskoczona mimowolnie zaczęłam na nie odpowiadać. Nagle ktoś jednak wcisnął mi do ręki kieliszek schłodzonego wina. Pociągnęłam łyczek i poczułam, że opuszcza mnie napięcie. „A właściwie, co mi zależy?”, pomyślałam i... dałam się ponieść swojej pasji. Przez kolejne trzy godziny doradzałam, pokazywałam kosmetyczne sztuczki, robiłam pokaz makijażu i świetnie się przy tym bawiłam.

Zostałam gwiazdą wieczoru!

Ku niezadowoleniu szwagierki, która stała z boku z kwaśną miną i jako jedyna nie zapytała mnie o nic. Jej postawa utwierdziła mnie w przeświadczeniu, że chciała mi dokuczyć. Niestety, nie udało jej się...
– Nie wiem, dlaczego ty mnie tak nie lubisz, ale twoje koleżanki za mną przepadają – odważyłam się powiedzieć po kolejnym kieliszku wina. Odwróciła wzrok.
– Masz swój gabinet? Dasz mi wizytówkę? – padło tymczasem z ust zadbanej blondynki.
– Swojego jeszcze nie mam, ale mogę ci dać wizytówkę salonu, w którym pracuję – uśmiechnęłam się.
Wszystkie chciały ją dostać! Tym sposobem zdobyłam kilka nowych klientek. Ale nie tylko...

Marzenie o własnym gabinecie może się spełnić!

Ta blondynka, Ewa, okazała się prawniczką, która ma trochę pieniędzy do zainwestowania.
– Odziedziczyłam domek po babci, sprzedałam go i teraz zastanawiam się, gdzie korzystnie ulokować pieniądze. Zauważyłam, że kosmetyka to twoje powołanie, masz także świetny kontakt z ludźmi. Może bym zainwestowała w twój gabinet? – rzuciła. Na początku myślałam, że to żart. Okazało się, że jednak nie... Kilka dni po naszym spotkaniu Ewa do mnie zadzwoniła. Umówiłyśmy się na spotkanie. I wygląda na to, że faktycznie coś z tego wyjdzie... 

 

Czytaj więcej