"Mąż ni­gdy nie do­wie się, że Mi­chaś nie jest je­go synem. To kłamstwo dało mu szczęście..."
Fot. 123RF

"Mąż ni­gdy nie do­wie się, że Mi­chaś nie jest je­go synem. To kłamstwo dało mu szczęście..."

"Na początku małżeństwa An­drzej za­pew­niał, że nie za­le­ży mu na dziecku, ale z bie­giem cza­su co­raz wy­raź­niej wi­dzia­łam, jak bardzo cierpi, że nie mogę zajść w ciążę. Byłam pewna, że to moja wina, że jestem wybrakowaną kobietą. Postanowiłam zwrócić mężowi wolność. Wkrótce okazało się, że problem nie leżał po mojej stronie..." Gabi, 35 lat  

– Nie umiem te­go na­pra­wić, sy­necz­ku – po­wie­dzia­łam, gdy mój czte­ro­let­ni Mi­chaś wy­cią­gnął do mnie rącz­kę z ze­psu­tą lo­ko­mo­ty­wą.
– A ta­tuś umie? – za­py­tał uf­nie ma­ły.
– Ta­tuś tak – za­pew­ni­łam. Mi­chaś od­wró­cił się na pię­cie i po­biegł do po­ko­ju. „Ta­tuś”, po­my­śla­łam i po­czu­łam tak do­brze mi zna­ne wy­rzu­ty su­mie­nia. Czy po­zbę­dę się ich kie­dy­kol­wiek?

Widziałam, że mój mąż bardzo pragnie dziecka

Wszyst­ko za­czę­ło się pięć lat te­mu, kie­dy ra­zem z mę­żem, An­drze­jem, pod­ję­łam de­cy­zję, że wy­stą­pi­my o roz­wód. Od ślu­bu upły­nę­ły już trzy la­ta, a mi­mo to na­sze sta­ra­nia o dziec­ko wciąż by­ły da­rem­ne. Po­cząt­ko­wo An­drzej za­pew­niał, że nie za­le­ży mu na po­tom­ku, ale z bie­giem cza­su co­raz wy­raź­niej wi­dzia­łam, jak istot­na sta­je się dla nie­go ta spra­wa. Cho­dzi­łam do le­ka­rzy, badałam się, ale spe­cja­li­ści tyl­ko roz­kła­da­li rę­ce i twier­dzi­li, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku. Mówili, że przede wszystkim przebadać się musi mój mąż, ale on nawet o tym nie chciał słyszeć.

To ja powiedziałam, że zwracam mu wolność

– Wiem, jak pra­gniesz dziec­ka – któ­re­goś wie­czo­ru otwar­cie po­wie­dzia­łam do mę­ża. – I pew­nie mógł­byś je mieć... z in­ną ko­bie­tą. Więc nie bę­dę ci sta­ła na dro­dze. An­drzej spe­szył się, ale nie za­opo­no­wał. Je­go re­ak­cja by­ła dla mnie bar­dzo przy­kra. Ko­cha­łam go. W do­dat­ku wie­dzia­łam, że i on mnie ko­cha, ale z cza­sem za­czę­łam do­strze­gać, że na­sza mi­łość już mu nie wy­star­cza. Wi­dzia­łam, jak me­lan­cho­lij­nie od­wra­ca się za każ­dym mal­cem spo­tka­nym na uli­cy... Nie chcia­łam go stra­cić, lecz by­łam świa­do­ma, że ta spra­wa w koń­cu od­su­nie nas od sie­bie na za­wsze. Wo­la­łam za­cho­wać przy­naj­mniej przy­jaźń An­drze­ja.

Skłamałam, że nie czuję żalu...

– Je­steś pew­na, że nie bę­dziesz mia­ła ża­lu, gdy odej­dę do in­nej? – za­py­tał mnie wte­dy.
– Nie bę­dę – od­par­łam przez za­ci­śnię­te gar­dło. – Nie chcę ci wią­zać ży­cia. Dla mnie ta spra­wa nie jest tak istot­na jak dla cie­bie – skła­ma­łam – więc mo­że­my się roz­stać i nie rób so­bie z te­go po­wo­du żad­nych wy­rzu­tów.
Kie­dy skła­da­li­śmy pa­pie­ry do są­du, za­pa­no­wa­łam nad so­bą, że­by nie po­drzeć swo­je­go wnio­sku. Zda­wa­ło mi się, że mo­je po­świę­ce­nie się­gnę­ło już szczy­tów, a nikt ni­gdy za nie mnie nie wy­na­gro­dzi. Po­czu­łam na­wet żal do mę­ża, ale zdła­wi­łam go w so­bie na­tych­miast, wie­dząc, jak bar­dzo je­stem nie­spra­wie­dli­wa!

Myślałam, że jestem wybrakowaną kobietą

Gdy opusz­cza­łam gmach są­du, by­łam zu­peł­nie sa­mot­na i odar­ta z na­dziei. Wszyst­ko to w do­dat­ku po­gar­sza­ła świa­do­mość... mo­ich nie­peł­nych moż­li­wo­ści. Bo na cóż być ko­bie­tą, roz­ta­czać wdzię­ki, je­śli nie można być matką?
Jesz­cze te­go sa­me­go dnia po­pro­si­łam An­drze­ja, by się wy­pro­wa­dził. Za­miesz­kał u ko­le­gi, a ja zo­sta­łam sa­ma w prze­raź­li­wie pu­stym miesz­ka­niu.

Wdałam się w romans na jedną noc

Po kil­ku dniach mo­ja przy­ja­ciół­ka, Lid­ka, nie­mal si­łą wy­cią­gnę­ła mnie na im­pre­zę. Przy­szła po mnie i mę­czy­ła tak dłu­go, aż w koń­cu sa­ma uwie­rzy­łam, że mu­szę za­cząć no­we ży­cie. Ra­fał, któ­re­go tam po­zna­łam, był rów­nie przy­stoj­ny, co nic nie war­ty. Wie­dzia­łam, że zmie­nia part­ner­ki jak rę­ka­wicz­ki i na­wet przez myśl mi nie przy­szło trak­to­wać go po­waż­nie. Kie­dy obu­dzi­łam się na­stęp­ne­go dnia, mi­mo smut­ku, mia­łam ocho­tę się ro­ze­śmiać. „Gdy­by mój An­drzej wie­dział, że zdra­dzę go już po pa­ru dniach...” my­śla­łam.

Zachowałam miłość męża

Na­stęp­stwa nie da­ły na sie­bie cze­kać. Kie­dy pół­to­ra mie­sią­ca póź­niej wra­ca­łam od le­ka­rza, sa­ma nie wie­rzy­łam w to, co od nie­go usły­sza­łam. By­łam w cią­ży!!! „A więc to nie z mo­je­go po­wo­du nie mie­li­śmy dziec­ka!”, my­śla­łam. Dłu­go za­sta­na­wia­łam się, jak po­stą­pić w tej no­wej sy­tu­acji. Wciąż jed­nak pra­gnę­łam mi­ło­ści An­drze­ja i w koń­cu zde­cy­do­wa­łam się go okła­mać. Gdy usły­szał wia­do­mość o dziec­ku, przy­tu­lił mnie tak moc­no, że za­bra­kło mi tchu.
– Ga­bry­siu – wy­szep­tał. – Ga­bry­siu, na­praw­dę bę­dzie­my mie­li dziec­ko?! Sza­lał ze szczę­ścia.
Wy­co­fa­li­śmy pa­pie­ry z są­du, za­cho­wa­łam je­go mi­łość i nie mu­szę już za nim tę­sk­nić. Ni­gdy nie do­wie się, że Mi­chaś nie jest je­go dziec­kiem. Jest bar­dzo szczę­śli­wy... A ja? Czy już za­wsze bę­dę za­da­wać so­bie py­ta­nie, ko­go wła­ści­wie skrzyw­dzi­łam, kła­miąc? 

Czytaj więcej