"Byłam idealną żoną i matką, ale i tak zostałam sama. Podobno zabrakło mi charakteru..."
Fot. 123 RF

"Byłam idealną żoną i matką, ale i tak zostałam sama. Podobno zabrakło mi charakteru..."

"Moja mama zawsze mi powtarzała, że kobieta żyje dla męża i dzieci. To była podstawowa nauka, którą wyniosłam z domu. I od początku się starałam. Byłam jak kopia własnej matki. Zawsze w cieniu męża. Gotowałam, piekłam, prałam, sprzątałam… Chciałam stworzyć dom, do którego chce się wracać. A jednak mój mąż zaczął wracać do niego coraz później, aż w końcu wyznał mi szokującą prawdę..." Aneta, 28 lat

W naszym domu zawsze najważniejszy był ojciec. Prawie wszystko było podporządkowane jemu: co będzie na obiad, jakie ciasto upiecze mama. Kiedy padało stwierdzenie: „Tata tak lubi”, nie było dyskusji. Mama krzątała się po domu do późnej nocy, wstawała bladym świtem, żeby wyprawić ojca do pracy.

Moja mama była szarą myszką

– Mężczyzna jest wizytówką swojej kobiety – powtarzała. A sama była przy nim jak szara myszka. Czasami z podziwem patrzyłam na mamy swoich koleżanek: miały buty na szpilkach i eleganckie sukienki. Moja mama zawsze nosiła tę samą szarą spódnicę i bluzkę. Pamiętam, jak chodziłyśmy razem na zakupy. Mama oglądała czasem naprawdę ładne rzeczy, ale szybko je odkładała.
– Eee, to za dużo kosztuje…
– Ładnie byłoby ci w czerwonym – zachęcałam ją.
– Nie, nie – kręciła głową. – To zbyt prowokujące. Kobieta, która ma rodzinę, nie powinna myśleć o sobie – mówiła. Słyszałam to z jej ust nieraz: „Kobieta żyje dla męża i dzieci”. Słuchałam i nasiąkałam tym jak gąbka. Skoro mówiła tak matka, to musiała być święta prawda. Dorastałam w przekonaniu, że o wartości kobiety świadczy jej rodzina. Kiedy zaczęłam spotykać się z chłopcami, każdego z nich oceniałem pod kątem: „Ciekawe, jaki byłby z niego mąż?”. Najpierw zakochałam się w Marku. Nie spodobał się mamie.
– Przystojny, ale co z tego? – stwierdziła. Za to Darka polubiła od razu. Może dlatego, że ojciec dobrze się o nim wyrażał:
– Widać, że chłopak pracy się nie boi.
Dlatego wyszłam za Darka. Co ja wiedziałam o świecie? Prawie nic. Miałam zaledwie 20 lat.

Nie mieliśmy wspólnych zainteresowań, ale dla mnie to nie było ważne

W dniu ślubu mama zamknęła się ze mną w pokoju: – Pamiętaj – powiedziała – teraz skończyły się zabawy… Zdziwiłam się, przecież nigdy nie byłam specjalnie rozrywkowa. „Żona musi dbać o męża”, to była podstawowa nauka, którą wyniosłam z domu. I od początku się starałam. Byłam jak kopia własnej matki. Zawsze w cieniu męża. Dom był moim królestwem: gotowałam, piekłam, prałam, sprzątałam… Obiad z dwóch dań, świeżutki serniczek, lśniące podłogi – to były moje ambicje. Nie minął rok od naszego ślubu, gdy okazało się, że zaszłam w ciążę.
– Cudownie! – klasnęła w dłonie mama. Idealnie realizowałam scenariusz, który dla mnie wymyśliła. Po urodzeniu Dominiki przez trzy lata siedziałam w domu. Moim ulubionym strojem był wtedy dres. W ogóle się nie malowałam. Po co? Gdy mąż wracał do domu, podawałam obiad i zdawałam mu dokładną relację z tego, co robiłam przez cały dzień. Bardzo się starał, żeby ukryć znudzenie. Niecierpliwie czekał na chwilę, aż będzie mógł usiąść przed telewizorem. Zainteresowania? Oprócz córki, raczej nie mieliśmy wspólnych. Pasje? Nie mieliśmy żadnych.

Byłam idealną żoną i świetną matką

Co piątek Darek umawiał się z kumplami na piwo, ale przecież nie było w tym nic złego. Do pracy wróciłam raczej z konieczności. Chętnie zostałabym w domu, ale wiadomo, dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą. Nawet jeśli jest to tylko połowa z tego, co zarabia mąż. Darek nigdy nie wyrzucał mi, że za mało zarabiam. Miałam przecież wiele innych zalet. Byłam idealną żoną i świetną matką.
– No właśnie – zaczepiłam męża któregoś dnia. – Moglibyśmy mieć drugie dziecko. Nie zobaczyłam w jego twarzy zbytniego entuzjazmu:
– Dominika jest jeszcze taka mała…
– No właśnie – westchnęłam. – Między dziećmi nie powinna być zbyt duża różnica wieku. Wtedy lepiej się chowają. Uprzejmie się zgodził. Okazało się jednak, że teraz nie będzie to takie proste jak poprzednio. Pięć lat czekałam na kolejną ciążę. A potem urodziłam drugą córeczkę.
– Teraz jesteś szczęśliwa? – zapytał mąż.
– Och, cały czas jestem – uśmiechnęłam się, wpatrując w rumianą buzię Amelki.
Spełniło się moje największe marzenie: miałam taką rodzinę, jaką chciałam. Znowu siedziałam w domu, ale świetnie się realizowałam. Mój mąż miał wszystko, czego może pragnąć mąż. Stworzyłam mu taki dom, do którego chciałoby się wracać. A jednak on wracał do niego coraz później...

Nie wnikałam, co robi i co go interesuje

– Coś mnie zatrzymało – tłumaczył się ogólnikowo. Początkowo nie wnikałam, co to takiego. Ale on wymyślał coraz inne wymówki:
– Kumpel z pracy poprosił, żebym pomógł mu przy przeprowadzce…
– OK – nie miałam nic przeciwko temu. Piwo, mecz z kolegami, sobotni wypad na ryby – Darek coraz częściej przepadał na długie godziny. Potem wymyślił, że zacznie pływać i zrobi patent żeglarza.
– Po co ci to? – nie ukrywałam zdziwienia. – Lepiej posiedziałbyś w domu z nami…
– Od tego siedzenia powoli robi mi się niedobrze. Zabolały mnie jego słowa.
– Jak to? – spytałam. – Czy ja coś robię nie tak?
– Nie, skąd – powiedział z miną, która mówiła: „Tylko nie drąż tego tematu!”. Czułam, że Darkowi czegoś brakuje, ale nie bardzo wiedziałam czego.
– Może w pracy masz jakieś problemy? – zaczęłam badać grunt.
– Nieee – wzruszył obojętnie ramionami. Więc o co chodziło? Córki były zdrowe, uczyły się dobrze. Nasze małżeństwo należało raczej do zgodnych…

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę...

Sama nigdy bym się nie domyśliła, że Darek ma romans. To on mi powiedział.
– To nie fair – wyznał nieoczekiwanie, kiedy wieczorem chciałam się do niego przytulić. Nie zrozumiałam, o co mu chodzi. – Nie mogę cię dłużej oszukiwać. Poznałem kogoś… Nie chciałem tego, ale… Rany! Chyba się zakochałem.
Zakochałeś się?! Zwariowałeś czy co? Przecież masz żonę!
– Mam żonę, tak, to prawda. MAM – stwierdził jakoś ironicznie. – Ale jakie z nas małżeństwo? Prawie ze sobą nie rozmawiamy.
– Nieprawda!
– No tak, codziennie mnie pytasz, co zjadłbym na obiad, a ja odpowiadam: „Nie mam pojęcia, zrób, co chcesz” .
– Jesteś niesprawiedliwy! – poczułam się naprawdę dotknięta.
– Poza domem nie interesuje cię nic – wyrzucał mi tymczasem mąż. No, trudno było temu zaprzeczyć. Jak to możliwe, że jego głupi romans okazał się ważniejszy niż nasza rodzina?! Ale ponoć z tamtą kobietą połączyła go prawdziwa pasja (poznali się na kursie żeglarstwa). Nie wierzyłam, że to się może skończyć rozwodem. Nie chciałam o tym nawet słyszeć! W sądzie uparcie twierdziłam, że nadal kocham męża…

Tamta kobieta ma charakter. A ja nie?

Któregoś dnia, gdy wyszliśmy z rozprawy, ona czekała na niego przed budynkiem. Spodziewałam się, że to będzie taka kobieta na wysokich szpilkach, w eleganckiej sukience. A ona była… normalna!
– Dlaczego ona? – spytałam.
– Bo ma charakter – powiedział Darek. – I jest dla mnie wyzwaniem.
Bałam się spytać, czy ja też nim byłam. Patrząc na nich, zaczęłam się jednak zastanawiać, czy nie robię głupio, chcąc ratować nasze małżeństwo. I czy moja mama na pewno miała rację? Chyba nie wiedziała o życiu wszystkiego… 

 

Czytaj więcej