"Kiedyś powiedziałam swojemu uczniowi, że będzie nikim. A teraz mój syn starał się o pracę w jego firmie...!
Fot. 123RF

"Kiedyś powiedziałam swojemu uczniowi, że będzie nikim. A teraz mój syn starał się o pracę w jego firmie...!

"Kiedy mój syn nie zdał matury czułam wstyd i wściekłość. Jestem nauczycielką, a on nie miał żadnych ambicji? Co gorsza Daniel nie chciał już się dalej uczyć. Postanowił zrobić uprawnienia i zostać zawodowym kierowcą. Chciał pracować u mojego byłego ucznia, z którym kiedyś w szkole miałam problemy..." Alina, 56 lat 

Mój syn, Daniel, nie był w szkole prymusem, ale nie miał też nigdy problemów z nauką. Uważałam, że jest zdolny i mógłby dużo osiągnąć, gdyby tylko zechciał więcej czasu poświęcić książkom.
– Musisz zadowolić się czwórkami, bo ja molem książkowym być nie zamierzam – żartował.
Dobrze sobie radził w technikum i miałam nadzieję, że będzie studiował na politechnice. Marzyłam, że mój syn będzie inżynierem. Byłam zdumiona, gdy okazało się, że Daniel nie zdał matury z matematyki i angielskiego.

Nie mogłam uwierzyć w porażkę syna!

– Jak to możliwe?! To jakaś pomyłka! – rozpaczałam. Czułam wstyd i wściekłość, bo byłam nauczycielką w tym zespole szkół. Mam wyższe wykształcenie, ukończone studia podyplomowe, a mój syn nawet matury nie zdał! Nie rozumiałam tego. Dlaczego inni, nawet gorsi od niego uczniowie zdali, a on dostał ocenę niedostateczną?
– Może dlatego, że w szkole uczyły go twoje koleżanki i przymykały oko na ściąganie i niedouczenie? Prace maturalne są przecież kodowane i sprawdzają je nauczyciele komisyjni – powiedziała złośliwie moja bratowa.
– Też coś! Ale bzdurę wymyśliłaś! – zawołałam rozdrażniona. Ja naprawdę martwiłam się o Daniela.
– Musisz za rok poprawić tę maturę i rozpocząć studia, bo kim ty zostaniesz bez wyższego wykształcenia?! – lamentowałam.
Okazało się jednak, że mój syn miał inny pomysł na swoje życie.

Daniel chciał zostać kierowcą

– Chcę zrobić prawo jazdy na ciężarówki i jeździć w trasy – wyjaśnił. – A co to za pomysł? Wolisz zostać jednym z tych bezmózgich kierowców? Co to za zawód dla młodego, ambitnego chłopaka?! – denerwowałam się.
– Mamo, dlaczego ty zawsze z taką pogardą mówisz o tych, którzy nie mają dyplomu?! – złościł się. – Każda praca i każdy zawód są ważne i potrzebne.
Daniel był uparty i głuchy na moje perswazje. Jednak nie tylko to mnie martwiło. Miałam w tym czasie sporo kłopotów zdrowotnych. Musiałam poddać się operacji w klinice okulistycznej, a potem okazało się, że nie mogę już wrócić do pracy. Dostałam skromną rentę, a jednocześnie ojciec Daniela przestał płacić alimenty. Nasza sytuacja finansowa bardzo się pogorszyła.
– Nie martw się, mamuś, ja niedługo zacznę pracować, a kierowcy nieźle zarabiają – pocieszał mnie syn.
– Mam nadzieję. Może to i dobrze, że wcześniej zaczniesz pracować...

Umówił się na rozmowę o pracę u mojego byłego ucznia

Daniel zdał egzaminy na prawo jazdy kategorii C i E. Zdobył świadectwo kwalifikacyjne dla kierowców zawodowych i zaczął szukać pracy. Niestety, nie było łatwo.
– Mówią mi, że jestem młody i nie mam doświadczenia – skarżył się.
– Na pewno niedługo coś znajdziesz – często go pocieszałam, bo chłopak coraz bardziej się załamywał. – Głowa do góry! Pewnego dnia wrócił do domu w lepszym nastroju.
– Wiesz, mamo, byłem na rozmowie w jednej firmie transportowej. Właściciel nazywa się Nowakowski. Przejrzał moje CV i spytał, czy moja mama jest nauczycielką historii w zespole szkół Żeromskiego. Potem powiedział, abym przyszedł do biura razem z tobą – opowiadał przejęty.
– Nowakowski, powiadasz? – uśmiechnęłam się. – To zapewne mój dawny uczeń. Przypomniałam sobie miłego, zdolnego chłopca z pierwszej ławki. Udzielał się w samorządzie szkolnym. Tak, to był mądry chłopak. Zawsze wiedziałam, że wysoko w życiu zajdzie.
Wyznaczonego dnia poszliśmy do tej firmy. Stało przed nią kilka wielkich ciężarówek.
– Nówka scania, ale cudo – zachwycał się Daniel.
Sekretarka zaprosiła nas do gabinetu, kazała usiąść i chwilę zaczekać.

To był chłopak, którego wprost nie znosiłam

Do gabinetu wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu. Od razu poznałam, że to nie był tamten grzeczny Nowakowski, którego pamiętałam z liceum. Przypomniałam sobie, że uczyłam też innego ucznia o tym samym nazwisku, ale okropny był z niego urwis i nieuk. Miałam z nim same problemy. Odetchnęłam z ulgą, gdy nie zdał i przeniósł się do zawodówki. A teraz okazało się, że właśnie on był właścicielem tej firmy!
– Witam panią – podał mi dłoń i uśmiechnął się. – Kto by pomyślał, że pani syn będzie się starał u mnie o pracę. Co u pani słychać? Nadal uczy pani w zespole szkół?
– Nie, jestem na rencie, mam chore oczy – wyjaśniłam, siląc się na spokój.
– I po co tak często robiła pani klasówki i testy? Trzeba było oszczędzać wzrok – roześmiał się i wziął do ręki teczkę z dokumentami Daniela. – Brakuje świadectwa dojrzałości – zauważył.
– Jest świadectwo ukończenia technikum, nie mam matury – wyjaśnił mój syn.
Jak to możliwe? – zdziwił się biznesmen, patrząc mi w oczy. – Myślałem, że pani syn zostanie przynajmniej lekarzem albo prawnikiem, a on nie ma nawet matury?
– Proszę tak nie żartować, nie wszyscy muszą być magistrami – powiedziałam trochę zażenowana.
Byłam już pewna, że ten przedsiębiorca to niestety mój dawny, nielubiany przez mnie uczeń. Ten sam, któremu kiedyś „pomogłam” zmienić technikum na zawodówkę.
– Tak pani teraz uważa? A kiedyś drwiła pani ze mnie, że nie mam szans zdać matury, bo jestem leniem i tumanem – mówił, patrząc na mnie ze złością. – Prosiłem panią o możliwość poprawki na koniec roku, a pani mnie wyśmiała, że nie skończę żadnej szkoły i będę kopał rowy, pamięta pani?
– Być może... To było dawno i powiedziałam to pod wpływem złości – tłumaczyłam się.

Byłam coraz bardziej zdenerwowana tą sytuacją

Do czego to podobne, aby dawny uczeń przesłuchiwał nauczycielkę? A gdzie szacunek do autorytetu pedagoga? Chciałam nawet stamtąd wyjść, bo przecież mam swoją godność, ale przypomniałam sobie, że mój syn bardzo potrzebował tej pracy.
– Wie pani co? Ja po tej zawodówce skończyłem zaoczne liceum. Nie uwierzyłem w pani słowa, że jestem nikim. Zdałem maturę, wyjechałem za granicę, zarobiłem na pierwszą ciężarówkę, a potem jakoś poszło – opowiadał zamyślony. – Jak pani widzi, jakoś sobie radzę, chyba lepiej od innych, lecz nigdy bym nie pomyślał, że pewnego dnia pani syn będzie prosił mnie o pracę. Ale ja nie zwracam uwagi na dyplomy i świadectwa moich pracowników, cenię za to rzetelność i uczciwość, dlatego postanowiłem dać panu szansę – zwrócił się do mojego syna.
– Bardzo dziękuję, nie zawiodę pana – odparł Daniel, a na mnie zerknął wściekły.

Przez całą drogę powrotną mój syn nie odzywał się do mnie

Rano zrobiłam mu kawę i kanapki do pracy.
– Życzę ci powodzenia, ale obawiam się, że ten Nowakowski będzie kiepskim pracodawcą – stwierdziłam. – To taki niedouczony cwaniaczek.
– Wiesz co, mamo? Czasami mi za ciebie wstyd. Wolałbym, żebyś była zwykłą sklepową, fryzjerką albo nawet sprzątaczką, bez tych swoich dyplomów! – rozzłościł się.
– Co ty wygadujesz? – spytałam urażona.
– Może wtedy szanowałabyś innych ludzi i ich pracę! – krzyknął i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami.

 

Czytaj więcej