"Chciałam zostać dziewczyną ratownika. Nie spodziewałam się aż takiego upokorzenia...!"
Fot. 123RF

"Chciałam zostać dziewczyną ratownika. Nie spodziewałam się aż takiego upokorzenia...!"

"Już pierwszego dnia na plaży zobaczyłam męż­czy­znę mo­ich ma­rzeń: wy­so­ki, świet­nie zbu­do­wa­ny bru­net o orze­cho­wych oczach. Był ratownikiem. Wie­rzy­łam, że znaj­dę w koń­cu ja­kiś spo­sób, aby się do nie­go zbli­żyć. Wsta­łam i z gra­cją wbie­głam w sam śro­dek wy­so­kiej fa­li. I to był mój błąd. W efek­cie szo­ku ter­micz­ne­go zasłabłam, a gdy się ocknęłam, ktoś robił mi usta-usta..." Iga, 26 lat

Na­resz­cie na­dszedł mój wyczekiwany sierpniowy urlop nad morzem. Po­go­da by­ła wprost wy­ma­rzo­na: bez­chmur­ne nie­bo, cie­płe mo­rze i tem­pe­ra­tu­ra nie spa­da­ją­ca po­ni­żej 30°C. Pierw­sze­go dnia już od sa­me­go ra­na spa­ce­ro­wa­łam wśród cha­otycz­nie  poustawianych parawanów w po­szu­ki­wa­niu dla sie­bie wol­ne­go miej­sca. W końcu uda­ło mi się zna­leźć ca­łe dwa me­try kwa­dra­to­we wol­nej po­wierzch­ni bli­sko mo­rza. Uło­ży­łam się wy­god­nie, wy­cią­gnę­łam z tor­by wszyst­kie swo­je pla­żo­we ak­ce­so­ria, za­ło­ży­łam słom­ko­wy ka­pe­lusz i za­głę­bi­łam się w lek­tu­rze...

Zobaczyłam ratownika – mężczyznę moich marzeń!

Po pew­nym cza­sie le­ni­wie pod­nio­słam wzrok znad książ­ki i wte­dy uj­rza­łam męż­czy­znę mo­ich ma­rzeń: wy­so­ki, świet­nie zbu­do­wa­ny bru­net o orze­cho­wych oczach wol­no spa­cero­wał wzdłuż brzegu, przy­glą­da­jąc się bacz­nie lu­dziom plu­ska­ją­cym się w mo­rzu. Nie trud­no by­ło zo­rien­to­wać się, że jest ra­tow­ni­kiem. W tej sy­tu­acji książ­ka prze­sta­ła mnie już w ogó­le in­te­re­so­wać. Nie mo­głam ode­rwać od nie­go oczu. Od tej po­ry po­świę­ci­łam się wy­łącz­nie wy­my­śla­niu ja­kie­goś spo­so­bu na zwró­ce­nie na sie­bie je­go uwa­gi. Spra­wa nie by­ła wca­le ła­twa. Nie­ste­ty, nie zdo­by­łam się na to, że­by po­dejść do nie­go i po­pro­sić na przy­kład o po­sma­ro­wa­nie mi ple­ców kre­mem. Bra­kło mi rów­nież od­wa­gi, że­by go tak po pro­stu za­gad­nąć. Cza­sa­mi prze­cho­dzi­łam więc obok nie­go, ukrad­kiem ob­ser­wu­jąc go spod za­lot­nie przy­mru­żo­nych po­wiek, ale to zu­peł­nie nie skut­ko­wa­ło. Pró­bo­wa­łam mu rów­nież za­im­po­no­wać umie­jęt­no­ścia­mi pły­wac­ki­mi. Wbie­ga­łam lek­ko do wo­dy, po­ko­ny­wa­łam dłu­gie dy­stan­se krau­lem, ska­ka­łam z gra­cją przez fa­le, nur­ko­wa­łam... Nie­ste­ty, mo­je wy­sił­ki szły na mar­ne. Na­dal nie po­świę­cał mi wię­cej uwa­gi niż in­nym.

Każ­dy dzień po­by­tu na pla­ży przy­no­sił ko­lej­ne roz­czaro­wa­nie

Ra­tow­nik trwał nie­wzru­sze­nie na swo­im po­ste­run­ku, przy­ku­wa­jąc uwa­gę wszyst­kich dziew­czyn cze­ko­la­do­wą opa­le­ni­zną i syl­wet­ką god­ną głów­ne­go bo­ha­te­ra se­ria­lu „Sło­necz­ny pa­trol”. Wstyd się przy­znać, ale nie by­ło chwi­li, że­bym o nim nie my­śla­ła. Kie­dy wi­ze­ru­nek przy­stoj­ne­go ra­tow­ni­ka za­czął mnie prze­śla­do­wać na­wet w snach, po­sta­no­wi­łam po­wie­dzieć ko­le­żan­kom o swo­im roz­go­ry­cze­niu i nie­odwza­jem­nio­nym uczu­ciu.
– Wie­cie, on jest po pro­stu bo­ski – re­la­cjo­no­wa­łam z wy­pie­ka­mi na twa­rzy. – W ży­ciu jesz­cze nie wi­dzia­łam tak przy­stoj­ne­go chło­pa­ka. An­to­nio Ban­de­ras w po­rów­na­niu z nim to dno! Sły­sząc to, obie wy­buch­nę­ły gło­śnym śmie­chem.
– Ko­cha­na, czy ty aby nie prze­by­wa­łaś za dłu­go na słoń­cu? – za­uwa­ży­ła roz­ba­wio­na Do­ro­ta. – To zu­peł­nie nie w two­im sty­lu – wtrą­ci­ła Be­ata. – Za­ko­chać się w kimś, z kim nie za­mie­ni­ło się ani jed­ne­go sło­wa?
– No to co mam zro­bić? – za­py­ta­łam bli­ska pła­czu.
– Dziew­czy­no, daj so­bie z nim spo­kój, prze­cież go nie znasz. Mo­że to zwy­czaj­ny prze­cięt­niak? – tłu­ma­czy­ła da­lej Be­ata.
– Prze­stań­cie, je­ste­ście wstręt­ne! – krzyk­nę­łam. – Mu­szę zwró­cić na sie­bie je­go uwa­gę. Ina­czej nie za­znam spo­ko­ju.
– Oj, Iga, to sło­necz­ko chy­ba rze­czy­wi­ście prze­grza­ło ci ro­zum – stwier­dzi­ły zgod­nie.

Po­czu­łam się sa­mot­na i zda­na tyl­ko na sie­bie

Wy­raź­nie ba­wi­ło je mo­je nie­szczę­ście i w ogó­le mnie nie ro­zu­mia­ły. Po­czu­łam się bar­dzo sa­mot­na i zda­na tyl­ko na sie­bie. No i jesz­cze na ra­tow­ni­ka, na ra­zie je­dy­nie w ma­rze­niach... Na­dal jed­nak wie­rzy­łam, że znaj­dę w koń­cu ja­kiś spo­sób, aby się do nie­go zbli­żyć. Za­czę­łam więc przy­cho­dzić na pla­żę sko­ro świt, że­by zna­leźć miej­sce jak naj­bli­żej obiek­tu mo­ich wes­tchnień. Te­go dnia zja­wi­łam się wy­jąt­ko­wo wcze­śnie. Roz­ło­ży­łam na pia­sku ręcz­nik, sta­ran­nie wy­sma­ro­wa­łam się kre­mem i uło­ży­łam wy­god­nie na brzu­chu, że­by mieć lep­sze po­le wi­dze­nia. Mój ra­tow­nik stał na swo­jej wie­życz­ce, ob­ser­wu­jąc z gó­ry pla­żo­wi­czów. Na­gle roz­pro­mie­nił się i po­ma­chał ra­do­śnie rę­ką, jak mi się zda­wa­ło, w mo­ją stro­nę. Unio­słam zdzi­wio­na gło­wę, a po­tem od­ru­cho­wo obej­rza­łam się za sie­bie. Ku swo­jej roz­pa­czy stwier­dzi­łam, że nie dla mnie był prze­zna­czo­ny ten cza­ru­ją­cy uśmiech.

Miałam silną konkurencję...

W kie­run­ku ra­tow­ni­ka po­dą­ża­ło ja­kieś dłu­go­wło­se, pięk­nie opa­lo­ne i nie­ziem­sko zgrab­ne dziew­czę. Bę­dąc u ce­lu, po­ca­ło­wa­ło go nie­dba­le na po­wi­ta­nie. By­łam do­słow­nie zdru­zgo­ta­na. Mia­łam prze­cież w do­mu lu­stro i wie­dzia­łam, że pod wzglę­dem fi­gu­ry nie mo­gę na­wet rów­nać się z tą dziew­czy­ną. A kie­dy zo­ba­czy­łam jesz­cze, jak mój wy­bra­nek ją ad­o­ru­je, stra­ci­łam reszt­ki na­dziei. Zre­zy­gno­wa­na opa­dłam na ręcz­nik i... na­wet nie wiem, kie­dy za­snę­łam.

Wbie­głam w sam śro­dek wy­so­kiej fa­li i... to był błąd!

Obu­dził mnie sil­ny ból gło­wy. „Oj, chy­ba się nie­źle przy­pie­kłam”, po­my­śla­łam, le­d­wo co uno­sząc gło­wę. „Te­raz przy­da­ła­by mi się ką­piel w mo­rzu”. Rzu­ci­łam okiem w stro­nę sta­no­wi­ska dla ra­tow­ni­ków. Ni­gdzie nie za­uwa­ży­łam dłu­go­wło­sej pięk­no­ści, a „mój” przy­stoj­niak stał sa­mot­nie przy ba­rier­ce i ob­ser­wo­wał pły­wa­ją­cych. Do­da­ło mi to tro­chę pew­no­ści sie­bie. „Nie ma się co tak za­mar­twiać”, prze­mknę­ło mi przez gło­wę. „Mo­że to by­ła tyl­ko je­go sio­stra, al­bo ku­zyn­ka?" Wie­le się nie za­sta­na­wia­jąc, wsta­łam i z gra­cją wbie­głam w sam śro­dek wy­so­kiej fa­li. I to był mój błąd. Nie po­my­śla­łam, że po tak dłu­gim prze­by­wa­niu na słoń­cu po­win­nam wcho­dzić do wo­dy bar­dzo po­wo­li, przy­zwy­cza­ja­jąc cia­ło do niż­szej tem­pe­ra­tu­ry. Sku­tek te­go nie był zbyt cie­ka­wy. W efek­cie szo­ku ter­micz­ne­go stra­ci­łam przy­tom­ność...

Gdy się ocknęłam, ktoś robił mi usta-usta

Ock­nę­łam się, wy­raź­nie czu­jąc na swo­ich ustach czy­jeś mięk­kie war­gi. Ktoś ro­bił mi sztucz­ne od­dy­cha­nie me­to­dą usta-usta, a prze­cież nie mógł być to nikt in­ny, jak tyl­ko mój obiekt wes­tchnień. Na wszel­ki wy­pa­dek nie da­wa­łam po so­bie po­znać, że od­zy­ska­łam przy­tom­ność, że­by nie prze­ry­wać tej nie­zwy­kle mi­łej ak­cji ra­tow­ni­czej. Do­pie­ro, gdy mój wy­baw­ca za­czął ma­ło de­li­kat­nie kle­pać mnie po po­licz­ku, otwo­rzy­łam oczy.

To nie był mój ratownik!

Nie­ste­ty, twarz, któ­rą uj­rza­łam nad so­bą, z pew­no­ścią nie by­ła mi zna­jo­ma: su­mia­ste wą­sy, ma­łe, świ­dru­ją­ce oczka i ar­chi­pe­lag szpet­nych blizn po ospie... Męż­czy­zna wy­szcze­rzał do mnie w uśmie­chu sze­reg krzy­wych zę­bów. Otrzą­snę­łam się z obrzy­dze­niem.
– Spo­koj­nie, je­stem le­ka­rzem – wy­se­ple­nił.
– No na­resz­cie – usły­sza­łam głos ra­tow­ni­ka. – Już my­śla­łem, że wy­ki­tu­je. Tyl­ko ba­ba mo­gła zro­bić coś ta­kie­go! Naj­pierw wy­sma­ży­ła się na słoń­cu, a po­tem wla­zła do wo­dy jak hi­po­po­tam... Ze­rwa­łam się na rów­ne no­gi i za­wsty­dzo­na po pro­stu ucie­kłam. Roz­kosz, któ­rą czu­łam przed chwi­lą, ustą­pi­ła miej­sca wstrę­to­wi. Do­tar­ło do mnie tak­że, że ra­tow­nik, ow­szem, był przy­stoj­ny, ale nic po­za tym. Ni­gdy wię­cej nie chcia­ła­bym mieć do czy­nie­nia z ta­kim gbu­rem!

Czytaj więcej