"Wierzyłam, że można zapomnieć o krzywdzie. Milczałam i to mnie zniszczyło..."
Fot. 123RF

"Wierzyłam, że można zapomnieć o krzywdzie. Milczałam i to mnie zniszczyło..."

"Dostrzegłam go z daleka i rozpoznałam, choć mocno przytył, a jego twarz z posiwiałym zarostem wyglądała po prostu staro. Nasze spojrzenia się spotkały. Zabrakło mi tchu i poczułam, jakby krew nagle spłynęła mi do stóp. Nie spodziewałam się aż takiej reakcji. Nie po tylu latach...  Jolanta, 50 lat

Znałam Janusza od dziecka, razem bawiliśmy się w piaskownicy, razem chodziliśmy do przedszkola i szkoły podstawowej, później ja uczyłam się w liceum, a on w technikum. Nigdy się w nim nie kochałam i zawsze ufałam mu jak bratu.

Prosiłam, żeby przestał, płakałam...

Tamtego wieczoru po mojej maturze, na prywatce w jego domu, za dużo wypiłam i zasnęłam. Gdy się zbudziłam, gości już nie było, a Janusz ściągał mi majtki. Nie rozumiałam, co się dzieje. Wyrywałam się, ale przydusił mnie ciałem. Gdy zaczęłam krzyczeć, uderzył mnie w twarz.
Leż, suko – wycharczał. Zrozumiałam, że nie żartuje. Prosiłam, żeby przestał, płakałam... Kiedy skończył, spokojnie zasnął obok mnie. A ja leżałam jak sparaliżowana, aż w końcu zwymiotowałam na podłogę. Potem najciszej, jak mogłam, zabrałam swoje rzeczy i uciekłam. Nikomu nie powiedziałam o tym, co się stało. Chciałam zapomnieć. Było mi wstyd, czułam się winna, brudna i odarta z intymności. Bardzo bolało mnie ciało, ale jeszcze bardziej fakt, że skrzywdził mnie przyjaciel, któremu tak bezgranicznie ufałam.

Nigdy się już nie widzieliśmy, ale rana została

Tamtego lata wyjechałam z naszego miasteczka na wakacje do rodziny, a później od razu na studia. I już nie wróciłam na stare śmieci. Przyjeżdżałam do rodziców na święta, ale nie wychodziłam wtedy z domu. Bałam się, że spotkam Janusza. Wydawało mi się, że gdy nie będę przywoływać wspomnień, czas uleczy rany. Po kilku latach zdarzenia tamtej nocy przestały do mnie wracać. Uznałam, że już po wszystkim. Ale tak nie było. Zawiedzione zaufanie zostało ze mną na zawsze. Odpychałam każdego, kto się do mnie zbliżał, żeby nie dać się skrzywdzić. Poznałam setki ludzi, ale nie zawarłam żadnej przyjaźni. Z mężczyznami kochałam się wyłącznie tak, żeby czuć nad nimi przewagę. Byłam z nimi, ale nigdy naprawdę.

Straciłam miłość, nie zostałam matką...

– Co z tobą jest nie tak?! – wykrzyczał mi wreszcie Andrzej, mój jedyny mąż i miłość mojego życia. – Jesteś jak cyborg, ty nie potrafisz kochać. Odszedł do innej kobiety. Dla mnie to był kolejny dowód, że nie warto się do nikogo zbliżać, bo każdy może mnie zranić. Nie mogłam odżałować tej miłości i nie mogłam się po niej pozbierać. Miałam jeszcze kilka większych lub mniejszych romansów, ale z nikim nie związałam się na stałe. Nie urodziłam dziecka. Byłam ciągle sama, miałam tylko swoją pracę, bo w niej mogłam kontrolować sytuację. Póki żyli rodzice, życzyli mi, bym wyszła za mąż drugi raz.
– Czas leci, a ty jesteś taką dzikuską – powtarzała mi mama. – Życie bez miłości nie ma sensu.
– Nie da się kochać, gdy nie można zaufać – rzuciłam kiedyś. Mama nie zrozumiała, a ja nie chciałam jej niczego tłumaczyć. Może gdybym w porę powiedziała jej, co mnie gnębi i wypłakała swój żal, dziś wszystko byłoby inaczej. Gdy rodzice zmarli, w ich domu została moja młodsza siostra z rodziną. Czasem zapraszała mnie na kilka dni. Przyjeżdżałam z przyjemnością, ale nigdy nie wychodziłam z domu. Aż do tego dnia...

Zrozumiałam, że tamta noc zmieniła moje życie

Raz, tylko ten jeden raz, wyszłam się przejść i spotkałam Janusza. Szedł z żoną pod rękę. Gdy nasze spojrzenia się zeszły, odwróciłam głowę i szybko odeszłam. Potem zamknęłam się w pokoju i przepłakałam całe popołudnie. Zrozumiałam, że to właśnie on odpowiada za to, jaka się stałam, a tamta noc, o której chciałam zapomnieć, zmieniła moje życie. Przez całe lata w duszy pozostałam tą zgwałconą dziewczyną, która zwymiotowała na podłogę, bo tak bardzo brzydziła się siebie. Gdy tak siedziałam w swoim dawnym pokoju, w domu, który teraz należał do Gosi, pomyślałam, że najgorsze, co mogłam wtedy zrobić, to udawać, że nic się nie stało. Zalała mnie nagła złość. Tak silna, że nie mogłam już siedzieć bezczynnie. Mimo późnej pory wyszłam z pokoju i włożyłam buty.
– Strasznie wyglądasz – siostra pojawiła się w korytarzu i przyglądała mi się badawczo. – Nie idź nigdzie w takim stanie.
– Gdzie mieszka Janusz? – spytałam tylko.
– Jaki Janusz? – zdziwiła się.
Podałam jej nazwisko. W naszym mieście wszyscy się znali.
– W domu swoich rodziców – odpowiedziała Gosia. – Jego mama jeszcze żyje. A on ma żonę, dzieci... Chyba nie chcesz teraz do niego iść. O tej porze...
– Właśnie teraz muszę – rzuciłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Pamiętał, nie wypierał się...

Ruszyłam szybko przed siebie. Dobrze znałam drogę. Dom Janusza był tylko przecznicę od domu moich rodziców. Nie byłam w nim od tamtej nocy. Dostrzegłam, że przez lata wiele tam się zmieniło, zniknęło ogrodzenie z siatki i stary krzak bzu. Ale to był ten sam dom. Tu spotkała mnie krzywda i tu musiałam tę sprawę załatwić. Nacisnęłam dzwonek. Byłam przygotowana na wszystko. Janusz stanął w drzwiach.
– Jola, kopę lat! – zawołał na mój widok. – Widziałem cię w parku, ale nie miałem pewności. Nawet mówiłem żonie... Wejdziesz?
– Ty wyjdź do mnie – zasyczałam. Wyszedł. I przestał się uśmiechać.
Zgwałciłeś mnie, gnoju – wycedziłam. – Spieprzyłeś mi życie!
– No coś ty! – zaśmiał się nerwowo. – Nie dramatyzuj, przecież zabawiliśmy się tylko.
A więc tak to widział. Pamiętał, nie wypierał się... Ale dla niego to była zabawa...
Złość dodała mi siły. Z półobrotu wymierzyłam mu silny cios w twarz. Ostry pierścionek rozcharatał mu skórę na policzku. Jęknął i schylił się, a ja – z satysfakcją w sercu – odeszłam.
Po tylu latach odważyłam się zmierzyć z demonem, który okazał się wyzutym z uczuć, tchórzliwym i podstarzałym facecikiem. Godnym jedynie pożałowania. Teraz pozostało mi powalczyć o resztę swojego życia. Może jeszcze komuś zaufam. To nie będzie łatwe, ale już pokonałam lęk, a złość dodaje mi sił.

 

Czytaj więcej