"Już wiem, gdzie chowają się najlepsi faceci. Dokładnie tam, gdzie ja – w internecie...!
Fot. 123 RF

"Już wiem, gdzie chowają się najlepsi faceci. Dokładnie tam, gdzie ja – w internecie...!

"Nie potrafiłam znaleźć drugiej połówki i w końcu zaczęłam tracić wiarę w siebie. Uznałam, że jestem kiepską partią i dziwadłem. Większość czasu spędzałam przed komputerem albo w swoim świecie filmów, gier i książek. Kto by mnie chciał? Jednak gdy rodzina zaczęła mnie swatać z dużo starszym kuzynem z Podlasia, odważyłam się dać ogłoszenie na portalu randkowym. Napisałam prawdę o sobie i nie spodziewałam się takiego odzewu! Kornelia, 30 lat

Babcia po raz pierwszy nazwała mnie starą panną, gdy skończyłam dwadzieścia trzy lata. Teraz dobiegałam trzydziestki i nic się nie zmieniło. Oszałamiający faceci jakoś nie chcieli stawać na mojej drodze. „A może takich już nie ma?”, przebiegło mi przez głowę. Zastanówmy się...

Gdy rodzina zaczyna cię swatać z kuzynem, to znak, że nie jest dobrze... 

Codziennie widywałam mnóstwo dziewczyn i kobiet – ładnych, zadbanych, wesołych i... zapewne samotnych. A faceci? Czasem przemykał jakiś zarośnięty knypek w dresie, który coś tam w przelocie warknął albo – jeszcze gorzej – zaklął. Poza tym zdarzali się tylko tacy z dzieckiem pod pachą czy obrączką na palcu. Gdzie chowała się reszta? Nie mam pojęcia... Może po prostu wszyscy fajni faceci wyginęli jak dinozaury, a nowych już nie produkowali? „Uch, niech to wszyscy diabli!”, zawyłam z frustracji, ale tylko w myślach. Wracałam właśnie sama z kolejnej randki-pomyłki, a o tej porze i w tej dzielnicy nie chciałam hałasować. Kto wie, jakie licho bym wywołała z obskurnej bramy? To była randka w ciemno. Znajoma stwierdziła, że ma dla mnie „kolegę”, a ja powiedziałam: „Dobra!”. Mogła jednak zaznaczyć, że kandydat jest mojego wzrostu, to nie zakładałabym szpilek. W każdym razie Krystian błyskawicznie mnie oszacował (za wysoka, za gruba, zbyt nijaka), ale po kawie łaskawie uznał, że możemy pojechać do niego. Gdy odmówiłam, wsiadł do taksówki i tak po prostu mnie tam zostawił. Z rachunkiem do zapłacenia. Miałam wszystkiego dość, a do tego okazało się, że w pośpiechu zapomniałam karty i biletu miesięcznego. Gotówki ledwie wystarczyło na rachunek, musiałam więc wracać piechotą po nocy. Wracając szybko opustoszałą o tej porze ulicą zastanawiałam się: „Dlaczego dałam się na to namówić?”, a odpowiedź napłynęła błyskawicznie: „Jasne, byłam głupia. I zdesperowana”. Nic dziwnego...
Krótko po tej beznadziejnej randce odwiedziłam rodziców, a mama wspomniała, że powinnam odnowić znajomość z kuzynem Jankiem.
– On nie jest taki stary – powiedziała. – I przecież jesteście tylko spowinowaceni, nie z jednej krwi...
Gdy rodzina zaczyna cię swatać z kuzynem, to znak, że nie jest dobrze. Następnego dnia uznałam więc, że muszę sama coś zrobić, zanim rodzina wyda mnie za jakiegoś wujka z Podlasia.

Lubiłam komiksy i gry planszowe. Byłam kiepską partią...

Naturalnym wyborem w XXI wieku okazał się internet. Koleżanka poleciła mi portal randkowy... I tak się zaczęło.
– Musisz uzupełnić profil – wyjaśniła Anka. – Napisać coś o sobie.
– Ale co? – mruknęłam.
– No... Coś szczerze i od serca. Nie kłam, nie pisz bzdur i nie udawaj kogoś, kim nie jesteś – poradziła. „Może lepiej byłoby nakłamać...”, zastanawiałam się w duchu. „Miałabym przynajmniej jakieś szanse”.
Gdy rozważałam, od czego zacząć, usłyszałam gdzieś w głowie głos mamy:
Lubi bajki i gierki. Nie lubi gotować, więc jak nie ma niczego lepszego pod ręką, zjada obiadki dla dzieci. Tak, moja mama nie miałaby najmniejszego problemu z opisem. „Bajki” oznaczały w jej języku, że lubię od czasu do czasu przeczytać dobry komiks, a w wolnych chwilach próbuję swoich sił w animacji komputerowej. Za określeniem „gierki” kryły się z kolei gry planszowe dla dorosłych, głównie utrzymane w konwencji horroru. 
Nawet próbowałyśmy z przyjaciółką wymyślić własną i sprzedać pomysł... „Jejku, ja naprawdę jestem kiepską partią”, dotarło do mnie niespodziewanie. „Kto by chciał taką babę?”
– Dobra, pokaż, co tam napisałaś. – Anka przerwała moje rozmyślania. Odsunęłam się od komputera, robiąc jej miejsce.

Moje ogłoszenie było szczere. Może aż za bardzo?

„Szukanie miłości nie powinno być tak trudne”, pisałam od serca. „Powinna trafiać człowieka raz i na zawsze. Jednak prawdziwy świat nie jest tak idealny, więc jak większość beznadziejnych romantyków trafiłam tutaj: samotna, smutna i trochę zła. Jestem nieśmiała, co zdecydowanie utrudnia mi życie. Jeśli spotkamy się na żywo, prawdopodobnie zacznę się rumienić i jąkać. Większość czasu spędzam za ekranem komputera albo w swoim prywatnym świecie filmów, gier i książek. Jeżeli dotarłeś do tego miejsca, jesteś tak dziwny jak ja. Jeśli szukasz przygód, nie jestem w twoim typie”. Na końcu podałam jeszcze swojego mejla, żeby ułatwić kontakt.
– Co myślisz? – spytałam Ankę.
– Nooo... Okropnie to dołujące, nie sądzisz? – stwierdziła. – Wychodzi z ciebie totalne dziwadło. Wzruszyłam ramionami.
– Trudno, taka jestem. Ale może rzeczywiście zaczniemy od początku... Skasuj. Moja przyjaciółka coś tam klikęła i natychmiast jęknęła.
– O nie, przez przypadek to wysłałam...
– Co?! – zawołałam. Nagle przeraziła mnie myśl, że ktokolwiek mógłby przeczytać ten zbyt szczery opis.
– Cofnij! Skasuj to!

Moje konto na portalu randkowym wisiało pięć minut

 Skoro tylko udało nam się je usunąć, nie miałam ochoty pisać kolejnych głupot. Poddałam się.
– Jesteś pewna? – dopytywała moja przyjaciółka.
– Może jest mi pisane zostać starą panną? – westchnęłam. – Nie będę walczyć z losem.
Jednak następnego dnia z samego rana dostałam mejla: „Cześć, przeczytałem twoje ogłoszenie na portalu. Nie wiem, dlaczego nie mogę go teraz znaleźć, może jakaś awaria. Na szczęście zapamiętałem adres e-mail. Chciałbym Ci powiedzieć, że jestem na tym portalu od roku i nigdy nie spotkałem tutaj kogoś takiego, jak Ty. Kocham gry i książki, w wolnych chwilach piszę wiersze. Nigdy nie udało mi się nikogo poznać w tzw. realu. Ostatnia kobieta wyśmiała mnie, gdy zaproponowałem randkę w bibliotece... Rodzina i znajomi mają mnie za duże dziecko, więc liczę, że chociaż Ty mnie polubisz. Odezwij się”.
Na początku myślałam, że to żart i odpisałam: „Nieaktualne”. Nie liczyłam na kolejną wiadomość, a jednak nadeszła bardzo szybko: „No tak, te najlepsze dziewczyny zawsze szybko znikają. Szkoda, ale od razu poczułem, że jesteśmy bratnimi duszami. Napisałaś w swoim opisie, że jeśli przeczytałem go do końca, jestem tak dziwny jak Ty. Ja w to szczerze wierzę :)”. I chyba tym mnie kupił. Jakoś nie mogłam o nim zapomnieć i po tygodniu pękłam, napisałam znowu...

Nie żartował, że jest dziwakiem... 

Dziś uważam, że spotkanie ze Sławkiem to najlepsze, co mi się w życiu przydarzyło. Nie żartował, że jest dziwakiem. Gier planszowych miał jeszcze więcej niż ja. W jego niewielkiej kawalerce rosły całe wieże z pudełek. Jak w raju! Oczywiście trochę trwało, zanim ujrzeliśmy się twarzą w twarz. Pisaliśmy do siebie mejle chyba z pół roku, zanim w końcu się odważyliśmy. Oboje jesteśmy nieśmiali, więc panicznie baliśmy się, że rozczarujemy albo wystraszymy drugą osobę. A potem spojrzeliśmy sobie w oczy – i już! Nie mogliśmy się rozstać. Chociaż jeśli mam być szczera, zakochałam się już w jego pierwszym mejlu!

Czytaj więcej