"Zamieszkałam z moim młodszym synem i jego żoną. Okazało się, że to niedobry pomysł..."
Fot. 123RF

"Zamieszkałam z moim młodszym synem i jego żoną. Okazało się, że to niedobry pomysł..."

"Kiedy zmarł mój mąż, syn zaproponował, żebym zamieszkała z nimi. Zgodziłam się, bo nie chciałam czuć się samotna. Ale i tak byłam! Siedziałam u nich sama w najmniejszym pokoiku całymi dniami. Cokolwiek gotowałam, synowej śmierdziało. Gdy usłyszałam, że powinnam sprzedać swoje mieszkanie, wpadłam w panikę.... Grażyna, 62 lata

– Po śmierci męża, gdy zostałam sama, obaj moi synowie odwiedzali mnie na zmianę – raz pojawiał się u mnie Bartek, a raz Adam. Na pomysł przeprowadzki pierwszy wpadł jednak Bartek.
– Przenieś się mamo do nas – zaproponował i dodał, że mają z Joasią cztery pokoje i nie będzie problemu. Szybko podjęłam decyzję i spakowałam się w tydzień.

Dostałam najmniejszy pokoik

Nie mając serca pozbywać się pamiątek po mężu, zabrałam ze sobą prawie wszystko. Joanna – moja młodsza synowa – nawet nie kryła oburzenia.
– Mama żartuje?! – powitała mnie, kiedy zaczęłam się rozpakowywać. – Gdzie się zmieści cały ten majdan?! – wybuchła, z niedowierzaniem obserwując, jak wyjmuję z walizek swetry i koszule męża.
– Trzeba to było oddać biednym! Usiłowałam jej wytłumaczyć, że nie mogłam ot tak wyrzucić rzeczy Pawła! Na nic zdały się jednak moje tłumaczenia, bo w końcu wszystkie te rzeczy wylądowały w piwnicy! Nic zresztą dziwnego, biorąc pod uwagę, że synowa przeznaczyła dla mnie najmniejszy pokój!
– Przecież w tym drugim ma być pokój dziecinny! – mruknęła, a ja tylko pokiwałam głową. Dziecinny, wolne żarty! Przecież ona, pomimo swoich dwudziestu dziewięciu lat, nawet słyszeć nie chciała o dziecku! Nic tylko pieniądze i kariera! A teraz wmawiała mi, że niby pokój czeka na potomka?! Prędzej zdążę się przenieść na tamten świat, niż ona powije mi wnuka. Ale nic już nie mówiłam. Nie chciałam awantur, żal mi było Bartka. Przecież wiedziałam, że każda moja złośliwość odbiłaby się na nim...

Siedziałam cicho, jednak okazało się, że mieszkanie z Joanną to piekło!

Synowa nie dbała o mnie – bywało, że całe dnie siedziałam sama w pokoju! Bartek rano wychodził do szpitala, popołudniami pracował w prywatnej przychodni, więc widywałam go jedynie wieczorami, a Joanna... O, tej się dopiero powodziło! Wracała z pracy już po szesnastej i wykładała się na sofie z książką! Obiadu nie było nigdy, nie czuła potrzeby, żeby gotować.
– Po co? – warczała. – Bartek jada w szpitalu, mnie wystarczy jakaś sałatka, a mama miała sobie gotować sama! Więc gotowałam sobie sama, ale to też się jej nie podobało.
– Ależ śmierdzi ta kasza gryczana! – krzywiła się, od razu otwierając okno. A śmierdziało jej wszystko, co sobie przygotowywałam. I krupnik, i flaczki, i kapusta. Tej ostatniej wręcz zabroniła mi jeść, chociaż tak ją przecież lubię.
Co sobie o nas sąsiedzi pomyślą?! Kapuchą zajeżdża aż na klatkę! – krzyknęła któregoś dnia, a potem... wyrzuciła do kosza główkę kapusty, którą zamierzałam posiekać na łazanki. I wtedy w progu pojawił się Bartek.
– Co się tutaj dzieje?! Czemu krzyczysz na mamę?! – huknął na żonę, ale ta cwaniara bynajmniej nie spuściła z tonu.
– Twoja mama doprowadza mnie do szału! – syknęła, a potem zalała się łzami i zamknęła w łazience.
– O co chodzi? – dopytywał się syn.
– O kapustę – mruknęłam tylko i poszłam do mojej klitki.

Nie chciałam sprzedać swojego mieszkania

Parę dni później Bartek powiedział, że jego przyjaciel ze szpitala byłby zainteresowany kupnem mojego mieszkania, a ja wpadłam w panikę.
– Nie sprzedam! Nie i już! – uparłam się. Joanna oczywiście miała w tej sprawie dużo do powiedzenia. Wyobraziłam sobie, jak kładzie łapę na pieniądzach ze sprzedaży mojego lokum i prawie krew mnie zalała. Powiedziałam, że nie ma mowy o sprzedaży i mogę co najwyżej je wynająć. Synowa zrobiła kolejną awanturę, ale syn przyznał mi rację.
– Może to i dobry pomysł. Sprzedać łatwo, a potem pieniądze błyskawicznie się rozejdą. A tak będzie mama mogła nam dokładać się do domowego budżetu.
– Przecież przelałam ostatnio Joannie prawie całą emeryturę – poskarżyłam się Bartkowi, a on aż zrobił wielkie oczy.
– Nie miałem pojęcia... Aśka nic mi nie powiedziała – i chwilę później usłyszałam, jak się kłóci z żoną.

Nie chciałam dłużej mieszkać z młodszym synem

Następnego dnia zadzwoniłam do Adama – mojego starszego syna. Zapytałam, czy mogłabym przyjechać do nich na weekend i zostać trochę dłużej. Syn i moja druga synowa – Magdalena – nie mieli nic przeciwko temu.
– Jeszcze się mama przekona, co z niej za jedna! Biedny Adam chyba stracił wzrok, kiedy się żenił z tą manipulantką – warknęła Aśka na pożegnanie. U Adama od razu się popłakałam.
– Ja się z nią nie dogaduję, synku – poskarżyłam się na młodszą synową. Syn wyglądał na wstrząśniętego. Chciał nawet od razu tam jechać z awanturą, ale ubłagałam go, żeby tego nie robił.
– Namieszasz, skłócisz ich ze sobą i po co to wszystko? Żeby ta jędza Bartusiowi potem głowę suszyła? Przecież on tak haruje i jeszcze z nią się ma użerać?
– No, a Bartek? Nie mógł zareagować? – wkurzył się, a ja tylko machnęłam ręką. Początkowo było mi u drugiej synowej bardzo dobrze.

U Magdy było mi dużo lepiej

Magda, w przeciwieństwie do Joanny, leniwa nie jest. Gotowałyśmy razem. Nie robiła też problemu, kiedy zachlapałam łazienkę czy rozbiłam talerz. Sprzątała, prała moje rzeczy, zabawiała mnie rozmową. Myślałam, że się zżyłyśmy – w końcu całe dnie spędzałyśmy razem. Pilnowała rocznej Rózi i czteroletniego Antka, ja trochę pomagałam jej w domu. Synowa też wyglądała na zadowoloną, jednak któregoś dnia sielanka się skończyła.
– Dostałam propozycję pracy, mamo – powiedziała Magda. – Problemem jest oczywiście opieka nad dziećmi. Antosiowi przedszkole dobrze zrobi... I tak sobie pomyślałam, że może mama zajęłaby się małą? Córcia byłaby w dobrych rękach... Zgodziłam się od razu. Bardzo chciałam czuć się potrzebna, poza tym kochałam wnusię – słodką, spokojną dziewuszkę. Początkowo szło gładko, jednak z czasem zauważyłam, że synowa zrzuca na mnie coraz więcej obowiązków. Na przykład prasowanie ubranek dziecięcych, do których dokładała swoje garsonki. I zawsze robiła to, gdy Adasia nie było w domu! Przy nim zmieniała się nie do poznania.
– Sernika, mamo? Melisy? Coś do czytania? – udawała, że to ona skacze koło mnie, a nie na odwrót. Milczałam, bo byłam wdzięczna za dach nad głową i rodzinę, z którą nie czułam się samotna, jednak sytuacja pogarszała się z dnia na dzień.

Zaczęłam się czuć wykorzystywana

Po paru miesiącach synowa dostała awans, a razem z nim służbowy samochód i... wolność. Wracała później, czasem nawet dopiero po dwudziestej pierwszej! Początkowo myślałam, że pracuje, ale okazało się, że nie zawsze. Po prostu nie spieszyło jej się do domu... Odkryłam, że po pracy chodzi do galerii handlowych, na siłownię, do kosmetyczki, a ja całe dnie spędzam z Rózią, a popołudnia też z Antkiem. Zastanawiałam się, jak powiedzieć synowej, że czuję się zmęczona i chyba... wykorzystana.

Dobrze, że mam taką synową

Ale wtedy przypadkiem usłyszałam rozmowę synowej z moim Adamem.
– Twoja mama jest niezwykła, a ja codziennie mam takie wyrzuty sumienia. Chyba obarczyłam ją zbyt wieloma obowiązkami, a ona nawet nie narzeka... I tak sobie myślę, Adaś, że chyba powinniśmy wziąć jej do pomocy jakąś nianię. Niech wpada chociaż na te trzy, cztery godziny dziennie, żeby mama miała chwilkę dla siebie, co o tym sądzisz? – spytała synowa.
Ciepło mi się zrobiło na sercu, wzruszyłam się tak, że aż się popłakałam. „Dobrze, że mam dwie synowe”, pomyślałam. Joanna traktowała mnie jak wroga, ale Magda to dobra dziewczyna. Nawet jeśli mam pełne ręce roboty, to wiem, że chętnie zostanę u nich na stałe. Mam blisko syna i wnuki. I tylko Bartka mi żal... Ale co ja mogę poradzić na to, że ożenił się z taką żmiją? 

 

Czytaj więcej